Ruby z krainy technologii

Ruby, bohaterka serii książek „Hello, Ruby”

Termin spotkania z Lindą Liukas przesuwał się kilkukrotnie, ale z korzyścią dla artykułu o niej. Trzy tygodnie temu, gdy byłyśmy umówione, ale nie dałyśmy rady się spotkać, upływał termin oddania jej trzeciej książki do wydawnictwa: –Deadline mijał o siedemnastej, a o 16:59 wcisnęłam „wyślij”. – śmieje się Linda. Ucieszyłam się, że punktem wyjścia dla tekstu będzie news! A nawet dwa, bo pisarka zdradziła mi, że pracuje już nad czwartym tomem swojej serii „Hello, Ruby”.

To właśnie z zawodem pisarki Linda identyfikuje się najbardziej, choć znana jest również jako współzałożycielka Rails Girls. –Teraz jestem skupiona na pisaniu i nauczaniu o nowych technologiach. Myślę, że nie napisałam w życiu nawet dwudziestu linijek kodu. – przyznaje. Rails Girls założyła wraz z koleżanką w swoich rodzinnych Helsinkach w 2010 r., poniekąd też z potrzeby dzielenia się wiedzą: –Człowiek, który ma nauczyć się czegoś nowego, nie czuje się zbyt pewny siebie. Łatwiej mu to przyjdzie, jeśli będzie w towarzystwie osób, które mają takie samo „tło” demograficzne. – tłumaczy Linda. – W przypadku Rails Girls chodziło o to, żeby dziewczyny mogły razem uczyć się programowania, choć nasze spotkania od początku były otwarte także dla chłopców.

„Pamiątką” po tym okresie w życiu Liukas jest imię bohaterki jej książek. Kilkuletnia Ruby przeżywa różne przygody, których sens jest następnie „przekładany” na naukę o kodowaniu i komputerach (pierwsza część każdego tomu to po prostu baśń, a druga – zbiór ćwiczeń). I tak poznaje podstawy programowania, m.in. pomagając lisom w sadzeniu marchewek (miejsce, gdzie należy posiać marchewkę, to 1, a takie, które trzeba ominąć, to 0). Ta część jest już na polskim rynku. Jesienią ukaże się u nas druga, poświęcona budowie komputera (spodziewajcie się na Girls Gone Tech małego „rozdawnictwa”). Tym razem Ruby szuka zagubionego kursora i trafia do wnętrza komputera, gdzie poznaje różne urządzenia, z których jest zbudowany, a każde z nich jakoś jej pomaga, korzystając ze swoich funkcji. Trzeci tom, który właśnie wyszedł spod ręki Lindy, jest poświęcony internetowi. Czy ta książka może czymś jeszcze zaskoczyć pokolenie, które od małego żyje w sieci? –Dzieci umieją jej używać, ale nie wiedzą, jak ona działa. W końcu to coś, czego nie widać! Z tych samych powodów pisałam wcześniej o budowie komputera. – mówi autorka. Poświęciła też sporo uwagi „humanistycznym” aspektom korzystania z internetu: – W książce wspominam o niebezpieczeństwach, które się z tym wiążą, jak choćby nieumiejętność odróżnienia prawdziwych informacji od fake newsów. Temat czwartej części jest oczywisty, jeśli spojrzy się na trzy poprzednie: sztuczna inteligencja. Już w tomie poświęconym budowie komputera Linda kładzie nacisk na to, że komputer to nie tylko maszyna z ekranem i klawiaturą, której używa się w domu i pracy, ale również „mózg” współczesnych telefonów, środków transportu i urządzeń domowych.

Linda Liukas

Wyobraźnię tech-feministek rozpala fakt, że Ruby jest dziewczynką, ale Liukas nie przywiązuje do tego aż takiej wagi: –Chciałam stworzyć odważną, bystrą postać, z którą będą mogli się identyfikować wszyscy. Cieszę się, bo ostatnio byłam na promocji moich książek w Chinach i tam od kilkuletnich chłopców dowiedziałam się, że Ruby jest ich ulubioną bohaterką literacką i wzorem do naśladowania. Kiedy jednak Linda zdecydowała, że będzie pisała właśnie o przygodach dziewczynki, wiedziała, że nie będzie w nich miejsca dla księżniczek i „różowości” („dziewczynki są różne i nie chciałam zamykać się na żadną grupę”). Ruby jest ubrana w sweter i dżinsy, rude włosy ma zebrane w koński ogon, i niczego się nie boi. Chętnie udzieli pomocy zwierzątku, które musi zbudować drabinę (robią razem jeden stopień, a później tą samą metodą pięć kolejnych, co pokazuje mechanizm pętli) czy zabierze się za pieczenie babeczek z robotami (kiedy zna się przepis na jeden rodzaj babeczki, można na jego podstawie stworzyć kolejne, co sprawdza się również w odniesieniu do poleceń w kodzie). Pytam Lindę, czy Ruby to jej literackie alter ego: –Na pewno, choć jako dziecko nie byłam aż taka odważna. Ale interesowało mnie, jak działają różne rzeczy, i lubiłam przeżywać przygody. Zresztą, takie bohaterki mają w Skandynawii pewną tradycję, weźmy choćby Pippi Pończoszankę. Tylko że Ruby nie od początku należała do świata literatury. Najpierw „pomagała” Liukas w nauce programowania: – Kiedy nie mogłam czegoś zrozumieć, wymyślałam historie o niej. Próbowałam wyobrazić sobie rzeczy, które wydawały mi się skomplikowane, tak, jakbym musiała je wytłumaczyć sześciolatkowi. A dlaczego w tych technologicznych przypowiastkach jest tyle wątków związanych ze zwierzętami i naturą? -To mit, że dzieci, które fascynują się komputerami, nie wyściubiają nosa z domu i nie wiedzą, jak wygląda las. Można pogodzić jedno z drugim. – zapewnia autorka „Hello, Ruby”, przytaczając jako przykład twórców gry „Legend of Zelda”, którzy inspirowali się własnymi dziecięcymi fantazjami o przygodach w świecie wybujałej przyrody.

Wystąpienie Lindy dla TED

Na uwagę zasługują też inne postacie, których imiona czy cechy charakteru mogą być dla dorosłych „easter eggami”. Jeden z przyjaciół Ruby nazywa się Django i ma oswojonego węża imieniem Python, roboty-cukiernicy są bliźniaczo podobne do zielonych ludzików Androida, a lis to oczywiście symbol Firefoxa (w książce opisany jako wyjątkowy bałaganiarz). Linda traktuje to jako inteligentną zabawę konwencją: –Chcę, żeby moi czytelnicy, kiedy za kilka lat będą uczyli się języków programowania czy po prostu bardziej zaawansowanej obsługi komputera, mieli taki moment: „Aha, pamiętam”. 

Nie każde dziecko, które przeczyta „Hello, Ruby”, musi zostać programistą; bądź co bądź sama autorka poszła inną drogą! –Warto nauczyć się programowania jako metody rozwiązywania problemów. – tłumaczy Linda. Jej podejście wpisuje się zresztą w politykę edukacyjną Finlandii, gdzie w szkołach nie uczy się już informatyki jako osobnego przedmiotu, ale wprowadza jej elementy w nauce wszystkich innych przedmiotów: –Dzieci dowiadują się, jak wykorzystać programowanie np. w fizyce czy biologii. Bo prawda jest taka, że dziś nie ma dziedzin, w których ta umiejętność zupełnie się nie przydaje! Tłumaczyłam to ostatnio dziewczynce, która po lekturze mojej książki powiedziała mi: „Linda, ale ja nie chcę być programistką, tylko weterynarzem”. A ja na to: „W takim razie zdecydowanie powinnaś zostać weterynarzem! Ale dzięki programowaniu będziesz mogła lepiej pomagać swoim zwierzątkom”.

Dlatego z ćwiczeń w książkach Lindy i z planów lekcji na stronie helloruby.com mogą skorzystać także ci rodzice i nauczyciele, którzy nie mają żadnych doświadczeń z programowaniem. Wykonywanie razem z dziećmi zadań typu „zrób własny komputer z papieru” to po prostu edukacja i zabawa dla obu stron: –Chciałam wymyślić takie ćwiczenia, żeby każdy mógł je zrobić tyle razy, ile zechce. Wycinamy różne urządzenia, nadajemy im kształty i kolory, które najbardziej lubimy, i składamy z nich komputer, a przy okazji czytamy o ich zastosowaniu. To znaczy, że mali czytelnicy uczą się nie tylko posługiwania technologią, ale też np. mogą wymyślić dla niej design czy sprawdzić potrzeby rynku, na które ma ona odpowiadać (w ramach jednego z zadań dziecko pyta kogoś – np. mamę, kolegę czy listonosza – jaki problem w swoim życiu lub pracy chciałby rozwiązać, a potem wymyśla aplikację, która mu w tym pomoże).

Dzieci wykonujące ćwiczenia z „Hello, Ruby”

Takie rzeczy można robić z kilkulatkiem przy podwieczorku czy na weekendowym spacerze po parku, jednak Linda przekonuje, że nauka korzystania z technologii może i powinna zaczynać się nawet wcześniej: –Pisząc „Hello, Ruby” korzystałam z własnych doświadczeń. Na początku lat 90. mój tato kupił bardzo drogi laptop, ale pozwolił mnie i mojemu rodzeństwu korzystać z niego bez ograniczeń. Powiedział nam, że i tak nie możemy go zepsuć. Cóż, raz wywaliśmy system operacyjny, i zdarzyło nam się wykasować jakieś ważne dokumenty. – śmieje się pisarka. –Ale dziś doceniam to, że mój tato pozwolił nam rozwijać naszą ciekawość i nauczył nas nie bać się technologii. To dla swojego dziecka może zrobić każdy.

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.