Z podniesioną głową

Arnika Hryszko

Plebiscyt Testing Heroes firmy Tricentis jest jednym z nielicznych, w których docenia się indywidualne dokonania testerki czy testera. Daje międzynarodową rozpoznawalność i jest swego rodzaju potwierdzeniem umiejętności.

W tym roku w gronie nominowanych do tytułu Eksploratora Roku znalazła się Polka! Arnika Hryszko jest testerką z 10-letnim doświadczeniem, jak sama mówi – zafascynowaną eksploracyjnym podejściem do testów. Do konkursu zgłosiła ją koleżanka, którą ona dawniej wciągnęła w testowanie. Oficjalną nominację Arnika dostała po tym, jak organizatorzy przeanalizowali jej profil na LinkedIn i inne ślady aktywności zawodowej w sieci: – Co dokładnie sprawdzali, nie wiem. Moje uczestnictwo w plebiscycie stało się faktem, kiedy przysłali mi mail z pytaniem: “Czy zgadzasz się na udział” , a ja odpowiedziałam “tak”. – mówi.

Na wygranej zależy jej z dwóch powodów. Po pierwsze, nie tylko sama jest testerką, ale też szkoli innych testerów. Z tytułem Testing Hero mogłaby częściej, niż dziś, występować na zagranicznych konferencjach i meetupach (robiła to już m.in. we Włoszech). Po drugie, chciałaby, żeby doceniono kobiety w branży. Bo na razie najwięcej głosów (to, jak zmienia się ich liczba, można śledzić na stronie plebiscytu) w poszczególnych kategoriach dostają faceci. – Niekoniecznie są od nas lepsi, ale nie boją się zabiegać o poparcie. Dziewczynom głupio jest prosić o głosy. Ja robię to bez oporów. Chcę pokazać, że każdy ma prawo czuć się dobry w tym, co robi.

Sami organizatorzy chcą udowodnić coś jeszcze. Na stronie głównej plebiscytu możemy przeczytać, że w czasach automatyzacji wszystkiego testerów coraz częściej uważa się za zbędnych, bo ich robotę mogą wykonać maszyny. Konkurs ma pokazać, że człowiek, ze swoją unikalną spostrzegawczością i zdolnością elastycznego reagowania, jest potrzebny. – Na szczęście, ten sposób myślenia wcale nie jest rozpowszechniony. Dla większej części rynku to jest jasne, że automatyzacja nie utrzyma się sama, a testowanie to nie tylko wytykanie błędów. Bo jednak nasza robota to również pilnowanie, czy dane rozwiązania odpowiadają oczekiwaniom klienta, i czy są dogodne dla użytkownika. A to wymaga spojrzenia na problem również od strony psychologicznej – tego maszyna za nas nie zrobi. – twierdzi Arnika. Przyznaje jednak, że wiele firm uważa testera za “ostatnie ogniwo” w procesie tworzenia oprogramowania i to z niego rezygnuje, gdy budżet się nie dopina.

Volvo – obecny pracodawca Arniki – ma do tego inny stosunek. Właśnie powierzył jej prowadzenie działu szkolenia testerów na wewnętrzne potrzeby firmy. Wcześniej, gdy sama testowała dla niej oprogramowanie komputerów pokładowych m.in. ciężarówek, dostała wszelkie narzędzia, żeby zdobyć konieczną wiedzę choćby o budowie tej ciężarówki. – Tester musi mieć trochę merytorycznej wiedzy o produktach i usługach firmy. Ja takich specjalizacji musiałam zdobyć kilka. – wspomina. Bo zaczynała, jeszcze na studiach, od odpowiedzialnych zadań: w firmie produkującej oprogramowanie medyczne. 

Wtedy, jak mówi, “klikała jak małpka”, nie do końca przekonana, czy rzeczywiście chce się zająć testowaniem na poważnie. Bo, idąc na studia informatyczne, tylko jednego była pewna: nie chciała zostać programistką. – Nie dlatego, że nie dałabym sobie rady. To nie byłoby żadne wyzwanie. Po prostu praca często bez kontaktu z ludźmi, ślęczenie godzinami nad kodem, tak, żeby spełniał wytyczone przez kogoś warunki, to nie jest coś dla mnie. Wiedziała jednak, że dobrym wyborem jest w jej przypadku ogólnie rozumiane IT. – Niestety, moja historia nie będzie jedną z tych o fascynującej przemianie: wykonywałam inny zawód, a potem nagle mnie olśniło: “Będę testerką!” – śmieje się Arnika. – Jestem pod tym względem nudna jak flaki z olejem: od gimnazjum byłam w mat-inf., a na studia poszłam na informatykę.

Wystąpienie na meetupie Women in Technology

Praca testerki softu do rejestracji pacjentów okazała się “chrztem bojowym”, który upewnił ją, że dobrze wybrała zawód. Kolejnemu miejscu zatrudnienia, firmie Infusion, zawdzięcza przygodę życia: spędziła ok. 10 tygodni w Japonii. – Mają fioła na punkcie bezpieczeństwa i wdrożenie nie mogło być zdalne. – tłumaczy Arnika.

Do Volvo ściągnął ją wtedy jeszcze kolega, a dziś mąż. Zaczynała jako testerka oprogramowania do komputerów pokładowych m.in. dla ciężarówek, później – softu umożliwiającego instalację tamtego oprogramowania. Dziś, już z podstawowym certyfikatem ISTQB i kolejnymi dwoma rozszerzonymi, dla managera testowania i analityka testów, Arnika odpowiada za dział Test Center of Excellence. – Firma potrzebuje wielu specyficznie wyszkolonych testerów, właśnie dlatego, że sama robi dla siebie oprogramowanie, i to niekoniecznie związane z główną działalnością. Dział IT stworzył choćby apkę dla działu Real Estate, zajmującego się utrzymaniem budynku, w którym pracujemy. – wyjaśnia Arnika.  

Jej drugi konik to szkolenia. Prowadzi kursy przygotowujące do ISTQB między innymi w CodersLab i Akademii Biznesu. Przyznaje jednak, że jeśli kiedyś będzie to jej główne zajęcie, chciałaby nadal brać udział w wydarzeniach crowdtestingowych (chodzi o powierzenie testów zewnętrznym specjalistom, tak, jak w ramach crowdfundingu szuka się zewnętrznych sponsorów dla swojego projektu), żeby nie wypaść z obiegu: – Całe IT ma obowiązek śledzić trendy i nowinki. Nie wychwycisz błędów w oprogramowaniu, jeśli nie będziesz na bieżąco. Zresztą, nie wykorzystując w praktyce nawet tej podstawowej wiedzy, którą się ma, po pewnym czasie się ją traci. A przecież w testowaniu, wbrew obiegowej opinii, nie chodzi tylko o dostosowanie sprawdzanego softu do wymagań klienta. – mówi Arnika. Uwielbia “detektywistyczny” aspekt tej pracy: – Weźmy np. błąd, który pojawia się od czasu do czasu. Trudno go “podciągnąć” pod jakąś regułę, ale warto mu się przyjrzeć, bo przyczyna może się ukrywać “pod powierzchnią”. I znowu: w wymaganiach różnych rzeczy może nie być, ale mamy chociażby heurystyki Nielsena (metoda pozwalająca ustalić, które elementy powinny zostać zmienione i przetestowane na początku – przyp. autorki) – oprzyjmy się na nich.  

Nieco mniej przyjemna bywa współpraca z deweloperami. Część z nich podchodzi bardzo osobiście do swoich wpadek: – Niektórzy zwyczajnie się na mnie obrażali! – śmieje się Arnika. Radzi młodszym testerom, żeby się tym nie zrażali: – Biznes, który płaci, widzi, ile go kosztują testy. Dlatego rolą testera jest wyjaśnić, jaka jest wartość tego, co robi, tak zespołowi, jak i menedżerowi. Jeśli jako testerzy tego nie potrafimy albo mamy przed tym opory, jesteśmy kiepskimi testerami.

Wystąpienie na meetupie społeczności testerskiej WrotQA

Wokół tego zawodu narosło zresztą sporo stereotypów. Arnika mierzy się z nimi na kursach, które prowadzi. – Przychodzą ludzie, którzy usłyszeli od znajomych, że to najprostsza ścieżka w IT, “grube hajsy” i praca zdalna. Może tak być, ale dopiero po jakimś czasie i przy odpowiednim poziomie wiedzy i doświadczeniu! Sama Arnika jest tego przykładem. Po dziesięciu latach dorobiła się wymarzonego domu, a w nim – ma pokój do pracy zdalnej, z laptopem służbowym, którego w innych pomieszczeniach, dla “higieny psychicznej”, nie używa. Jednak dla niej pieniądze i prestiż pracy w IT nie były motywacją, a z jej obserwacji wynika, że osoby, które z takich powodów postanowiły zająć się testowaniem, najczęściej odpadają w trakcie nauki. Zostają ci, którzy po prostu polubią tę pracę – tak, jak zwolnieni po fuzji pracownicy jednego z banków, których kilkoro szkoliło się u Arniki: – Jeszcze w dawnej firmie mieli do czynienia z testami akceptacyjnymi, wciągnęło ich to i okazali się świetni.

Wielu przyszłych testerów przeraża nieco ogrom nauki. Coraz poważniej mówi się, że powinni przyglądać się uważnie sztucznej inteligencji i uczeniu maszynowemu, bo niedługo prawie nie będzie oprogramowania, które nie będzie wykorzystywało tych technologii. Dla testerów oznacza to zarówno wyzwanie w weryfikacji takiego softu, ale jednocześnie wsparcie w ich codziennej pracy. – Oczywiście, ta nauka na okrągło nie oznacza, że codziennie trzeba połknąć podręcznik. Sama jedną książkę czytam już trzeci miesiąc. Ale, jeśli dowiemy się o czymś nowym, czego warto się nauczyć, obejrzyjmy chociaż jakiś tutorial. – radzi Arnika.

Każdemu w IT pomaga w zdobywaniu nowej wiedzy… towarzystwo ludzi w IT. Nasza bohaterka wspomina, jak w jednej z firm, w czasie wspólnego lunchu, ktoś zapytał: “Czy musimy ciągle gadać o pracy?”. – No właśnie trochę musimy! – mówi ze śmiechem. – Wielu ludzi w IT nie ma partnerów czy przyjaciół z tej samej branży, a praca jest jednocześnie ich pasją. Z kim mają o niej rozmawiać, jeśli nie z ludźmi z pracy? Ona na tematy “służbowe” może pogawędzić z mężem, dawniej – testerem, dziś  – specjalistą od AI. Zdarza im się zresztą współpracować, choć Arnika zaznacza, że połączyła ich wspólna pasja bynajmniej nie do IT, tylko do podróży i chodzenia po górach.

Głosować na nią możecie do 6 września. Z kobiet, które mają szansę na wygraną w plebiscycie Testing Heroes, wysoko są na razie Arnika i Angie Jones, genialna programistka, QA i wynalazczyni. Powinno ich być więcej – uważa moja rozmówczyni: – Dziewczynom brakuje pewności siebie, o czym wiem, bo też miałam z tym problem, gdy zaczynałam. Tu widzi ważną rolę kobiecych społeczności w IT: – W gronie samych dziewczyn łatwiej prezentuje się wiedzę, to jest jednak “bezpieczniejsze” środowisko. Sama współpracowałam z Karotkami czy Women in Technology we Wrocławiu. Jednak uważam, i dlatego biorę udział w Testing Heroes, że z czasem warto wyjść do środowiska IT jako takiego z podniesioną głową. I pokazać, że jako kobieta nie musisz się na nie zamykać, tylko być sobą i robić to, co robisz – najlepiej, jak potrafisz.   

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.