Polka, bez której nie byłoby lotu na Księżyc w 2024 r., współautorką przełomowego projektu 5G

Space Expo 2019 r. Anna pozuje obok swoich projektów – Oriona i rakiety nośnej ARIANE 

Dr Anna Chrobry bierze udział w najważniejszych obecnie przedsięwzięciach
w przemyśle kosmicznym. Po urządzeniu do pomiaru zanieczyszczeń powietrza, umieszczonym na samolocie, i rozwiązaniach termalnych dla księżycowej misji NASA, teraz zajmuje się telekomunikacją przyszłości. A nam opowiedziała o tym, jak do realizowania rewolucyjnych projektów w kosmosie motywują ja marzenia o lepszym życiu na Ziemi.

 

Możesz nawet o tym nie wiedzieć, ale też korzystasz albo w przyszłości będziesz korzystać z projektów doktor Anny Chrobry. Polka zatrudniona obecnie w niemieckiej firmie OHB specjalizującej się w technologiach kosmicznych odpowiada za “telekomunikację przyszłości” (tak brzmi nawet oficjalna nazwa jej działu). – Żyjemy w czasach, gdy dostęp do sieci jest już tak samo podstawowym dobrem, jak dostęp do prądu czy wody pitnej. Jesteśmy ze sobą połączeni 24 h. Infrastruktura naziemna nie pokryje globalnego zapotrzebowania na internet w czasach zrobotyzowanych fabryk, telemedycyny czy autonomicznej motoryzacji. Dlatego w dobie 5G będziemy odchodzić od klasycznych satelitów rozsianych po orbicie okołoziemskiej na rzecz wielkich konstelacji satelitarnych w orbicie LEO. – tłumaczy Anna. 

O co chodzi? Orbita okołoziemska (geostacjonarna) przebiega ponad 35 tys. kilometrów nad równikiem. Ciało umieszczone na niej zatacza pełne koło w czasie zbliżonym do naszej doby – 23 godziny, 56 minut i 4 sekundy. Tymczasem orbita LEO, czyli tzw. niska orbita okołoziemska, przebiega na wysokości od 200 do 2000 kilometrów nad Ziemią i znajdującym się tam obiektom potrzeba jedynie 90 minut na okrążenie naszej planety. Umieszczenie tam satelity wymaga zatem po pierwsze mniej energii, po drugie – sygnał dociera do satelity i z powrotem znacznie szybciej. W przypadku korzystania z GPS np. w czasie jazdy samochodem, czy w czasie operacji chirurgicznej z użyciem robota, czas dotarcia tego sygnału ma kluczowe znaczenie. Jednak satelita na tej wysokości nie jest geostacjonarny, czyli nie utrzymuje się w jednej pozycji. Dlatego, żeby zapewnić stały zasięg, potrzebna jest właśnie gęsta sieć satelitów – wspomniana przez Annę mega-konstelacja. 

Wymaga to jednak zastosowania nowatorskich rozwiązań nie tylko technologicznych, ale także m.in. z zakresu bezpieczeństwa danych. – Trzeba opracować cały model biznesowy takiego przedsięwzięcia. Nad tym też pracuje nasz zespół. – wyjaśnia Anna.

Ekolożka z technologicznym zacięciem

Przeszła długą drogę od samodzielnego “wkręcania śrubek” w tworzonych przez siebie urządzeniach do zarządzania projektami o globalnym znaczeniu. Nie pamięta w swoim życiu takiego czasu, gdy nie interesowała się technologiami, ale wspomniane śrubki były dla niej tylko środkiem do celu. – Najbardziej koncentruję się na problemie, który chcę rozwiązać. – podkreśla.

Wysoko na liście spraw, które nie dają jej spokoju, jest zanieczyszczenie środowiska. Skupiła się na tym, kiedy studiowała fizykę stosowaną na krakowskim AGH. – Zależało mi na zrozumieniu skomplikowanych procesów, które zachodzą w atmosferze, a których przebieg zależy od czynników naturalnych, np. pory roku, jak i od wpływu człowieka. Trzeba zrozumieć i jedno, i drugie, oraz osadzić te problemy w przedziałach czasowych, żeby wiedzieć, ile mamy czasu na reakcję – inaczej działamy po omacku. – wyjaśnia Anna. – Człowiek, podejmując jakieś działania, które mogą doprowadzić do zmian w atmosferze, musi mieć na uwadze np. jej cykle chemiczne – mówiąc prościej, nie możemy bezrefleksyjnie zmienić czynnika A, bo on spowolni albo przyspieszy inny proces B…

Później pojechała na Erasmusa do Niemiec i zdecydowała, że karierę naukową będzie kontynuowała właśnie tam. Doktorat z fizyki eksperymentalnej uzyskała na Uniwersytecie w Bremie – mieście, gdzie nadal mieszka i pracuje.

W ramach pracy doktorskiej, zrealizowała ambitny projekt dla Niemieckiej Agencji Kosmicznej (DLR). Stworzyła urządzenie, które – zainstalowane na samolocie badawczym HALO – mierzy poziom zanieczyszczeń w wyższych warstwach atmosfery. W rozmowie z “Gazetą Wyborczą” tłumaczyła, że to właśnie od procesów jej oczyszczania zależy natężenie globalnego ocieplenia, powiększanie się dziury ozonowej czy smog w wielkich miastach. – Tak już mam. Myślę o zanieczyszczeniu środowiska jak o problemie do rozwiązania. HALO z moim urządzeniem nadal lata i zbiera ważne dane, a ja, tu na Ziemi, jeżdżę do pracy rowerem i prowadzę miejskie zbiórki śmieci. – wyjaśnia Anna.

Anna (pośrodku) z koleżankami z pracy po akcji sprzątania miasta

Zauważam, że na tle innych osób, zatroskanych losem naszej planety, wyróżnia ją właśnie zadaniowe podejście – nie mylić z predyspozycjami. Bo nie wystarczy być dobrym z nauk ścisłych i martwić się globalnym ociepleniem, żeby chcieć pracować nad praktycznymi rozwiązaniami dla środowiska. – Nigdy o tym nie myślałam w ten sposób, ale chyba rzeczywiście moją główną motywacją jest czynienie świata trochę lepszym miejscem. – zastanawia się Anna. Przemawia za tym inny jej projekt, o którym również rozpisywały się media.

Kiedy kobieta wysyła w kosmos kobietę

Jako dziewczynka marzyła, żeby zbudować statek, którym poleci w kosmos kobieta. Mała Ania uwielbiała filmy sci-fi, ale ubolewała nad tym, że miały wtedy tak niewiele damskich bohaterek. Wiele lat później może pochwalić się udziałem w projekcie Orion. To nazwa statku, który w 2024 r. zabierze mieszaną załogę – mężczyznę i pierwszą w historii kobietę – na Księżyc w ramach misji Artemis.

NASA powierzyła Europie stworzenie systemu modułowego, w którym znajduje się “serce” statku, czyli  ESM (European Service Module): napęd, systemy kontroli i te zaopatrujące statek w wodę, powietrze czy prąd. W konsorcjum, które się tym zajmowało, pierwsze skrzypce grał Airbus. Annę zaprosił do pracy w grupie, która pracowała nad rozwiązaniami termalnymi: – Chodziło przede wszystkim o zewnętrzne izolacje, ponieważ ESM, obok głównego silnika, ma szereg mniejszych silników m.in. do korekty kursu. Taka konfiguracja silników sprawia, że powierzchnia Oriona mocno się nagrzewa. Potem ciepło jest transportowane do środka, gdzie znajdują się m.in. zbiorniki paliwa, które powinno być ciekłe – a w tym celu musi być utrzymywane w niskich temperaturach. Jednym z moich zadań było więc stworzyć i przetestować odpowiednią izolację dla tych silników. – wyjaśnia Anna. 

Początkowo ani ona, ani jej współpracownicy nie zdawali sobie sprawy, że biorą udział w historycznym przedsięwzięciu. – Nasz moduł miał być najpierw małym ATV (Automatycznym Statkiem Transportowym, który dostarcza zaopatrzenie dla ISS – przyp. autorki). A później projekt rósł i rósł, aż w końcu zapadła decyzja o wykorzystaniu go w misji Artemis. – śmieje się Anna. To zresztą wpłynęło na pracę zespołu: podniósł się poziom odpowiedzialności i, co za tym idzie – stresu. To jasne, że standardy bezpieczeństwa na statku, którym mają polecieć ludzie, są bardziej wyśrubowane niż te dla statków bezzałogowych. Inne są także wymagania dla statków, które poruszają się po niskiej orbicie (jak te, które dobijają do ISS), a inne dla tych, które muszą wznieść się wyżej (np. po to, żeby lądować na Księżycu). Anna i reszta jej zespołu musieli szybko posiąść wiedzę przede wszystkim o materiałach, których się w takich przypadkach używa. – Czas realizacji projektu był krótki, więc byłam tak zajęta, że nie miałam czasu nawet zastanowić się nad jego “wiekopomnością”. – przyznaje ze śmiechem. Poważnieje, gdy myśli o przyszłości: – Prawie się popłakałam, gdy oglądałam ostatnio “Apollo 11” i patrzyłam na ludzi obserwujących start z Przylądka Canaveral. Kto wie, może za pięć lat to będę ja… 

W wolnym czasie Anna trenuje aerial sport – jej ulubione pozycje to te związane z kosmosem, jak np. „tricky man on the moon” 😉 Na zdj. w pozycji lyra

Nie tylko wiedza techniczna

Przyznaje, że ma problem z oddaniem w cudze ręce swojego “dziecka” – projektu, który stworzyła od zera. Nie lubi też koncentrować się na małym wycinku większej całości: – W globalnej firmie Rolls Royce (Anna współpracowała z nią w 2017 r. – przyp. autorki) poznałam, co to odpowiedzialność techniczna, ale również biznesowa. Koordynowałem różne działania związane z opracowywaniem i dostawą krytycznych  komponentów silników odrzutowych. Do moich zadań należało dostarczenie solidnych, dojrzałych rozwiązań dla całego cyklu życia produktu i łańcucha dostaw. Od tamtej pory interesuje mnie nie tylko realizacja produktu doskonałego technicznie, ale również jego późniejszy sukces rynkowy, odpowiedni zysk. Stąd moje zainteresowanie biznesowymi aspektami, jak promowanie produktów, szukanie ich nowych zastosowań i przyciąganie klientów. – mówi Anna.

Dlatego jej obecne stanowisko Project Managerki jest jakby stworzone dla niej, bo umożliwia jej planowanie i koordynowanie całości prac nad projektem. Doszła dzięki temu do etapu, na którym nie musi być najlepsza we wszystkim. Wcześniej, np. kiedy uczyła się programowania, miała problem z tym, że jej kod nie jest tak “ładny i czysty”, jak chciała. – Później stwierdziłam, że programowanie to w moim przypadku narzędzie pracy: środek do celu, a nie cel sam w sobie. Dziś już w ogóle się tym nie zajmuję, ale gdyby zaistniała taka potrzeba, zakodowałabym to, co byłoby mi potrzebne, w taki sposób, żeby po prostu działało. – tłumaczy. 

Żeby projekty, którymi zarządza, spełniały jej wysokie standardy, ciągle się szkoli: z zakresu Project Management, zarządzania zespołem, rozwiązywania konfliktów, interakcji międzykulturowej. Chce, żeby jej rozwój szedł dwutorowo: jako fizyczka koncentruje się na wiedzy technicznej, a poza tym inwestuje w kursy i szkolenia z menedżerskich umiejętności miękkich. Z uwagą dobiera sobie współpracowników. Każdy, kto bierze udział w nowym przedsięwzięciu, musi zdobyć sporo nowej wiedzy, czasem – także nowych umiejętności. Zaufanie do współpracownika wykuwa się już w trakcie realizowania zadań.

Więcej kobiet w przemyśle kosmicznym

Poza tym, technologie kosmiczne to jednak nadal męski świat. – Na Space Expo Bremen spotkałam się z Candance Johnson, która stworzyła imperium telekomunikacyjne SES. Pokazała mi swoje zdjęcie z pierwszego startu satelity… Ona sama i grupa mężczyzn. To było 30 lat temu. Teraz ja mam podobnie. – mówi Anna. W swoim zespole jest jedyną kobietą i teraz, po dłuższym okresie wspólnej pracy, cieszy się autorytetem u podwładnych. Jednak, gdy przychodzi do zebrania nowej ekipy, za każdym razem powtarza się ten sam problem: – Kiedy do pokoju wchodzi mężczyzna, od razu wiadomo, że jest specjalistą. Kiedy wchodzę ja – kobieta, w dodatku ładna, zadbana, i do tego cudzoziemka – muszę na starcie udowodnić, ile jestem warta. – mówi bez ogródek Anna.

Dlatego należy do społeczności Women in Aerospace (WIA), która działa na całym świecie od 1985 r., a twórczynią jej europejskiego oddziału jest CEO firmy HE Space, Claudia Kessler. Anna poznała ją osobiście, gdy robiła doktorat. – Claudia jest inicjatorką projektu Astronautin (astronautka – przyp. autorki). W kraju, którym zarządza kobieta-fizyczka, Dr Angela Merkel, a na czele jego Agencji Kosmicznej stoi kobieta, Dr. Pascale Ehrenfreund, nie było jeszcze ani jednej astronautki! Claudia chce to zmienić. Wspieram ją w jej projekcie. – tłumaczy Anna. Dziś jest z Kessler w przyjacielskich relacjach.

Anna (pierwsza z prawej) z Claudią Kessler z WIA i Maieken Nielsen, autorką książki „Space Girls”

Przyznaje jednak, że szła do WIA z jeszcze jedną motywacją. – Kiedy moja jedyna przyjaciółka wyjechała za granicę, nie miałam wokół siebie ani jednej kobiety! Zaczęłam się zastanawiać, gdzie znajdę dziewczyny podobne do siebie – takie, które są “nerdami”. 

Jej początki w WIA nie były łatwe – kiedy zaraz po doktoracie napisała do dwóch kobiet z Airbusa z pytaniem, czy ich firma szuka ludzi, jedna pomogła jej umówić się na rozmowę, a druga stwierdziła, że Airbus nie zatrudnia. A pracowały w tym samym dziale i wiedziały o tych samych wakatach. Ta, która nie chciała pomóc Ani, stwierdziła później, że nie będzie wspierała innych kobiet, skoro sama musiała mozolnie przebijać się przez szklany sufit. Dziś nie ma jej już w WIA. W nowej ekipie są raczej dziewczyny nastawione na wzajemne wsparcie i solidarność. – Dzięki WIA, zawarłam nowe, bliskie przyjaźnie. Bo nie jest tak, że na naszych spotkaniach porusza się tylko branżowe tematy. Rozmawiamy o tym, gdzie znaleźć nianię dla dziecka, albo organizujemy sobie degustację win. – opowiada Anna. Wiele dziewczyn w WIA to cudzoziemki, tak, jak ona. Jedną z jej przyjaciółek jest Japonka – menedżerka projektu, w ramach którego w zeszłym roku wysłano mikro-robota Mascot na asteroidę Ryugu: – Zaprosiłam ją do naszej grupy, żeby opowiedziała o swoich niesamowitych doświadczeniach. Anna przyjaźni się też z dr Hannah Brocke, która wygrała dla swojego tech startupu Plan Blue zajmującego się ochroną oceanów Kosmicznego Oskara Galileo Masters 2018.

To Anna zaprasza prelegentki, które w pierwszej części spotkania mówią o swoich pomysłach, projektach, robią prezentacje, oprowadzają po swoich laboratoriach. – Jako PM rozwinęłam umiejętności negocjacyjne i dyplomatyczne na tyle, że nie mam problemu z dotarciem do ciekawych osób i zaproszeniem ich na nasze spotkania. Była u nas np. Maieken Nielsen, autorka książki o kobietach, które przeszły testy na astronautki “Space Girls”.

Co roku członkinie WIA spotykają się i świętują 16 czerwca – tego dnia, w 1963 r., w kosmos poleciała pierwsza kobieta – Walentyna Tierieszkowa.

Impreza z okazji rocznicy lotu w kosmos Walentyny Tiereszkowej. Dziewczyny z WIA wspiera (i imprezuje z nimi) wielu mężczyzn z branży.

Nie tylko w ten sposób Anna wspiera kobiety. Ostatnio odezwała się choćby do studentki na LinkedIn, która napisała o sobie, że marzy o pracy w przemyśle kosmicznym. Niedawno miała rozmowę rekrutacyjną w OHB.

Anna jest również autorką artykułu dla polskiego czasopisma “Kosmos dla dziewczynek”. Pisała o tym, co widzimy, kiedy patrzymy w gwiazdy, o roli międzynarodowych instytucji w eksplorowaniu kosmosu, o technologiach kosmicznych, których używamy na co dzień, np. Galileo. – Bardzo chciałam napisać o kosmosie dla polskich dziewczynek! Pokazać im, że wiedza o nim i praca w tej branży są w ich zasięgu. 

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.