Atomowe serce mamy

Jak wygląda atomowa mama? Ładnie. Ma rude włosy, urodę przedwojennej aktorki. Używa klasycznej ciemnej szminki. Gdyby założyła beret, przypominałaby łączniczkę francuskiego ruchu oporu. Ale nie zakłada beretów. Kocha muzykę Florence and the Machine i lubi tańczyć dance hall.

Z córką, mężem, sześcioma kaczkami i czterema kotami męża (o imionach: Radosław Krystyna, Kakałowy Kubuś, Sczurzyna i Czort) mieszka w domku w miejscowości Chrząstawa Wielka, kilka kilometrów koło Wrocławia. Jest fanką komunikacji miejskiej i dłuuuuugich nocnych rozmów. Je mięso i mówi o sobie, że jest ch…wą panią domu. Ale szakszukę robi znakomitą. Miała pisać pracę magisterską o udziale kobiet w organizacjach terrorystycznych, ale zainteresowała się przyrodą i straciła serce dla „tych zimnych bab”.

Aquila czyli orzeł

Kilka lat temu założyła fundację Aquila (z łaciny: „orzeł”). – Ta nazwa pewnej nocy po prostu mi się przyśniła. Orzeł przedni to wielki i silny ptak. Wydaje się, że nikt i nic nie może mu zagrozić. Ale to nieprawda, jest bardzo wrażliwy na antropogeniczne przekształcenia środowiska. Każde ludzkie siedlisko postawione na terenie jego żerowania, sprawia, że traci przestrzeń do latania, słabnie i ginie – mówi Agata Brzezińska.

Chciała, żeby jej fundacja była miejscem dobrych praktyk, jeżeli chodzi o sporządzanie raportów oddziaływania na środowisko. Nagminne jest bowiem robienie ich pod dyktando inwestora. Zdarzają się ekspertyzy, które wzajemnie sobie zaprzeczają: jedna mówi, że inwestycja nie wpłynie na bioróżnorodność, druga natomiast wyklucza rozpoczęcie budowy z powodu występowania na danym terenie gatunków chronionych.

Chciałam stworzyć panel dyskusyjny i księgę dobrych praktyk, połączyć naukowców pracujących przy tego typu zleceniach. Często różnią się w swoich opiniach na jeden temat, ale zawsze stają w ochronie przyrody. Ani dzikie rośliny, ani dzikie zwierzęta nie mogą się same bronić, nie są w stanie zaprotestować w swoim imieniu – mówi Agata.

Z problemem energetyki jądrowej zetknęła się, kiedy miała zrobić ekspertyzę oddziaływania na środowisko jednej z większych polskich elektrowni. Zaczęła się zastanawiać, co może mieć mniejszy wpływ na przyrodę i ludzi. – Dotarło do mnie wtedy, że elektrownia atomowa jest najlepszym wyjściem. Pracuje bez przerwy ok. 80 lat, jest bezemisyjna, a jej wpływ na środowisko jest zauważalny głównie w czasie budowy, ale tak jest przy wielu inwestycjach. Wtedy zaczęłam się poważnie interesować zagadnieniem energetyki jądrowej. – wspomina Agata. – Oczywiście, jeszcze wtedy bałam się, że elektrownia atomowa może wybuchać, ponieważ – jak większość z nas – myślałam „postczernonbylskim” skryptem.

Drzewa i ptaki

Zostawiając na razie atom „mądrzejszym od siebie” (i nie mając pojęcia, że wróci do niej rykoszetem) Agata – z ramienia swojej fundacji i we współpracy z innymi przyrodnikami – zajęła się ochroną drzew. Zinwentaryzowali i zwaloryzowali wszystkie sędziwe drzewa w trzech podwrocławskich gminach i na tej bazie stworzyli mapę z ich lokalizacją, zaproponowali także trasy turystyczne dla gmin. Agata zauważyła wtedy, że bardzo duża liczba drzew jest w fatalny sposób przycinana. Zaczęła zgłaszać zniszczenia i okaleczanie drzew, nielegalne wycinki – w ten sposób rozpoczęła się działalność interwencyjna Fundacji Aquila. Najbardziej znane zgłoszenie dotyczyła drzew ogłowionych (pozbawionych koron) przez proboszcza na cmentarzu parafialnym w miejscowości, w której mieszka. – Te drzewa są już teraz martwe, stoją jako pomniki ludzkiej bezmyślności i głupoty. Nawet silne dęby nie były w stanie się podnieść. – opowiada Agata. Kiedy pokazała fotografie ogłowionych dębów na FB, odezwali się do niej dendrolodzy z Azji z prośbą, czy mogą je pokazywać studentom jako materiały poglądowe jako przykład niewłaściwego cięcia korony drzewa, które w konsekwencji prowadzi do jego śmierci.

Potem przyszła kolej na gatunki ptaków chronionych odstrzeliwane przez myśliwych. Żadna fundacja nie chciała tego zgłaszać. Wzięła się za to Agata:

Zdaję sobie sprawę, że nie wygram wszystkich spraw w sądzie. Ale liczbą spraw zgłaszanych chcę udowodnić, że jest podstawa do zmiany prawa w kwestii strzelania do gatunków chronionych. – mówi stanowczo. – I dla ochrony tych ptaków jestem w stanie zrobić wiele. Usiąść do rozmowy z myśliwymi i gadać z nimi wiele godzin. Pozwać księdza, wejść w konflikt, wypowiedzieć swoje zdanie bez obawy o konsekwencje.

Followersi Apokalipsy

Dom w Chrząstawie Wielkiej jest przytulny. Wielki stół w kuchni, śpiące na schodach koty. Niedawno rodzina powiększyła się o dwa kotki znalezione w lesie – zarobaczone, zapchlone, z kocim katarem. Po dwóch miesiącach zadbane i odkarmione maluchy zaglądają ciekawie do domku dla kaczek stojącego w permakulturowym ogródku z ziołami.

Na stole papiery Fundacji Fota4Climate (to żartobliwy skrót od „Followers of the Apocalipse” – nazwy sekty w grze „Fallout”) – inicjatywy społecznej poszukującej efektywnych rozwiązań dla globalnego ocieplenia i degradacji biosfery. Od niedawna Agata jest jej wiceprezeską. Jej przygoda z aktywistami zaczęła się cztery lata temu od towarzyskiego spotkania. Na początku filozofowali o przyczynach zmiany klimatu i marności naszego losu, jeśli ludzie nie podejmą bardziej konkretnych działań. Bo dyskusje o ekologii, sortowanie śmieci i rozdawanie długopisów, z których po wsadzeniu do ziemi wyrastają drzewa, to za mało.

Jako rodzice bardzo niepokoiliśmy się o los naszych dzieci. Zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że im będzie o wiele gorzej, niż nam, a jak pójdzie bardzo źle – mogą być ostatnim pokoleniem na ziemi. Pamiętam, że na jednym ze szkoleń związanych ze zmianami klimatu trzeba było się przedstawić i powiedzieć, po co się przyjechało. Zorientowałam się, że mówię i płaczę, że nie przyjechałam zgłębiać wiedzy, ale stworzyć grupę ludzi, którzy będą mieli siłę uratować ten świat. – wspomina Agata.

Czy Fota4Climate jest taką wymarzoną grupą ratowników?

Jestem przekonana, że tak. Każdy jest z innej bajki: naukowcy, przyrodnicy, inżynierowie, dziennikarze, leśnicy, prawnicy, astronomowie, chemicy, psychologowie. Dzieli nas wszystko: temperament, sposób spędzania czasu, stosunek do wiary i religii, także poglądy mamy reprezentantów każdej opcji politycznej – opowiada Agata. – Wobec problemów przyrody mamy jednak podobną wrażliwość. I mamy jeden cel: chcemy realnie wpłynąć na ograniczenie emisji CO2 i ograniczyć dewastację biosfery. I na tym się skupiamy.
Ich celem jest skuteczna dekarbonizacja, a ta jest możliwa, jeżeli przestaniemy czerpać energię z gazu i węgla, i pójdziemy w stronę energetyki atomowej oraz odnawialnych źródeł.

– Jeżeli mamy wskazywać energetykę jądrową jak jedno z narzędzi złagodzenia zmian klimatycznych, musimy wiedzę o niej czerpać z pierwszej ręki. Są wśród nas fizycy jądrowi. Uważam też, że do polubienia energetyki jądrowej nie jest konieczna szczegółowa znajomość zasad funkcjonowania elektrowni. Wystarczy fakt, że działa kilkadziesiąt lat, bez większych awarii, nie emituje i nie jest niebezpieczna. Nie wybucha. Dlatego, jeżeli mamy takie skuteczne narzędzie na już – dlaczego z niego nie skorzystać? Dlaczego zamykamy istniejące elektrownie atomowe i nie budujemy nowych? – pyta Agata.

Pod koniec grudnia zeszłego roku jako Fota4Climate pojechali w kilkanaście osób do Philipsburga w Niemczech, gdzie właśnie zamykano sprawnie działającą elektrownię. Popatrzyli, pokrzyczeli razem z proatomowymi niemieckimi ekologami. Powiedzieli kilka słów o krótkowzroczności tego typu działań. Napisali list do rządu Niemiec, w którym wyrazili oburzenie taka postawą. Tylko tyle i aż tyle.

Agata: – Najbardziej przejmujący był dla mnie widok antyatomowych aktywistów z pokolenia 60 plus, którzy śmiali się i tańczyli z radości, że oto zamyka się bezemisyjne źródło energii. Byli zadowoleni, że właśnie skracają życie naszym dzieciom. Pomyślałam wtedy o Łucji, mojej córce, której właśnie bezmyślnie, bezrefleksyjnie, w imię partykularnych interesów, ograniczono dostęp do bezpiecznego świata przyszłości. Będzie musiała się zmagać z wyzwaniami, których na razie możemy się jedynie domyślać.
A których przedsmak można poczuć – wystarczy obejrzeć wstrząsający film „Droga” na podstawie powieści Cormaca McCarthy’ego.

Łucja wskakuje do misia

Zdaniem Agaty, wciąż boimy się energii jądrowej z trzech powodów: możliwego wybuchu, skażenia i składowania odpadów. Te stereotypy wciąż pokutują wśród nawet świadomych ludzi.

Sceptycy i wrogo nastawieni do atomu ludzie uważają, że w Fukuszimie doszło do skażenia radioaktywnego w wyniku wybuchu reaktora. To nieprawda. Eksplodował wodór, a ilość uwolnionych radionuklidów była bardzo znikoma. Jedna osoba zginęła w elektrowni z powodu jej zalania, pozostałe były ofiarami tsunami. To ono zabiło ok. 18 tys., a nikt nie otrzymał śmiertelnej dawki promieniowania.– wylicza Agata. – Niektórym się wydaje, że wokół elektrowni wszystko jest radioaktywne i nie można mieszkać w pobliżu. Odpady promieniotwórcze także są świetną pożywką do tworzenia mitów: beczki z napromieniowaną mazią, magmą. A prawda jest taka, że występują one w postaci stałej: to metal zatopiony w szkle, w ochronie z betonu i lub stali – w niezniszczalnej konwencjonalnymi metodami osłonie.

Dlatego fanką energetyki jądrowej została nawet dwunastoletnia Łucja: – Na nasz wyjazd do Philipsburga narysowała plakat z wizerunkiem elektrowni atomowej i podpisem „All I want for Christmas is U (U jak uranium)” – opowiada dumna mama.

Znakiem rozpoznawczym Foty4Climate są figury dwóch atomowych misiów – w ich nylonowe skóry aktywiści przebierają się choćby na protesty. Łucja chętnie wskakuje do misia (razem z Wiktorem, synem męża Agaty) i uczestniczy z mamą w proatomowej demonstracji. Dwunastolatka wie sporo na temat konsekwencji zmian klimatu i sposobów walki z nimi. Rozmawia o tym z rówieśnikami ze szkoły. Była tam również Agata, z prezentacją na temat energii jądrowej. – Łucja bardzo się przejmuje tym, co stanie się ze światem. Nie chcę jej mocniej straszyć. Zależy mi, żeby jednak wychowała się w przyjaznej i radosnej atmosferze. Ewidentnie jest jednak proatomowym uświadomionym dzieciakiem. Chciałabym dla niej po prostu dobrego życia.

Artykuł powstał w ramach współpracy z Departamentem Energii Jądrowej Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Krystyna Romanowska

Krystyna Romanowska - dziennikarka, autorka książek. Współpracuje z Gazetą Wyborczą, Wysokimi Obcasami, Wysokimi Obcasami Extra, Polityką, magazynami kobiecymi, Coachingiem, Focusem, My Company. Zajmuje się tematami związanymi z równouprawnieniem, partnerstwem, seksualnością, psychologią społeczną, socjologią. Współautorka cyklu ośmiu ksiazek z prof. Zbigniewem Lwem Starowiczem i książki "Dziewięć rozmów o aborcji" (z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin). Napisała (z Wojciechem Kruczyńskim) analizę współczesnego kryzysu męskości - "Mężczyznę bez winy i wstydu".