Czas minął, czyli rok wyzwań

Cameron, programistka z serialu „Halt & Catch Fire” o branży IT w latach 80. , źródło: amc.com

Rok 2017 był już drugim z rzędu, gdy dużo mówiło się o obecności kobiet w świecie nowych technologii. Nareszcie nie były to jednak objawienia w stylu: „Niesamowite! ONE też programują”, typowe jeszcze dla 2016 r. Tym razem media (również Girls Gone Tech) zajęły się analizą problemów, jakie kobiety napotykają w branży technologicznej. Częściowo był to odprysk akcji #MeToo, która pokazała skalę molestowania seksualnego i dyskryminacji w różnych środowiskach. Dolina Krzemowa nie okazała się wyjątkiem. Do tego doszły doniesienia, że w miejscu jednej zamykającej się „gender gap” otwiera się kilka kolejnych. Inicjatywy związane z promowaniem różnorodności w IT stały się popularne, podczas gdy na patriarchalne porządki na własnym podwórku skarżą się coraz głośniej kobiety związane z FinTechem. Jakimi trendami i problemami związanymi z obecnością kobiet w świecie nowych technologii będziemy się zajmować w 2018 r.?

„Zaniedbane” nastolatki

Kursy programowania dla kobiet i dzieci zdominowały rynek przez ostatnie dwa lata. Niewiele jest wśród nich ofert dla nastolatek. Gdy jeszcze w 2016 r. rozmawiałam z prowadzącymi zajęcia z Fundacji Girls Code Fun o ich zajęciach adresowanych do dziewczyn od 8. do 13. roku życia, dowiedziałam się, że zainteresowanie nimi jest największe u osób bliżej tej dolnej granicy wiekowej. W tym roku Fundacja rusza z regularnymi kursami dla starszej grupy dziewczyn. To jedna z pierwszych takich inicjatyw w naszym kraju, choć należy docenić to, co dzieje się w szkołach choćby w ramach programu Link do Przyszłości (to jednak są koedukacyjne zajęcia). IT jest też coraz ważniejszą częścią projektu Dziewczyny na Politechniki. W zeszłym roku na Politechnice Warszawskiej odbyło się m.in. spotkanie z inżynierkami z polskiego oddziału IBM.

To jednak nadal kropla w morzu potrzeb. Powód jest prosty: nastolatki uczą się całkiem inaczej, niż dzieci (dla nich zdobywanie nowych umiejętności powinno być przede wszystkim zabawą) i dorosłe kobiety (one mają większą determinację, bo wiążą z nauką programowania plany na przyszłość). Dotarcie do grupy, która chętnie korzysta z technologii i chce być poważnie traktowana, ale nadal nie myśli o programowaniu jak o ewentualnej ścieżce zawodowej, tylko jednej z „zajawek”, za którymi można pójść albo nie – jest wyzwaniem! Z tej perspektywy kursy kodowania dla nastolatek mogą być tymi najtrudniejszymi do wymyślenia i poprowadzenia.

Pewnie dlatego takim inicjatywom „dobrze robi” element popkultury. Wystarczy wspomnieć zajęcia firmowane przez programującą topmodelkę Karlie Kloss w ramach projektu Kode With Klossy i adresowane między innymi do licealistek. Patronka organizacji jest gwiazdą, kimś, kogo podziwiają i kto nie kojarzy się ze stereotypowym, zadzierającym nosa nerdem z klasy informatycznej. Być może dla dorosłych kobiet nie miałoby to znaczenia, ale dla nastolatek, skupionych na swoim wizerunku i odkrywaniu, kim naprawdę są, to mogą być istotne argumenty za nauką kodowania. Docenił to „Forbes”, umieszczając Kloss w prestiżowym rankingu 30 under 30 Class 2018.

Uczestniczki programu Kode With Klossy gratulują Karlie Kloss okładki w „Forbesie”

Na kreowanie kompletnego wizerunku kodującej dziewczyny uwagę zwraca też organizacja Girls Who Code licząca już 40 tys. nastoletnich członkiń w USA. Tworzy kluby kodowania w szkołach i letnie obozy, ale też wydaje powieści o grupie programujących przyjaciółek. Przedstawia w nich sylwetki dziewczyn o różnych zainteresowaniach, które wspólnie uczą się programowania, i pokazuje tym samym, że to takie samo hobby, jak pieczenie ciastek czy projektowanie mody, i że można bez problemu połączyć jedno z drugim.

„Kobiecy” front-end

Problem, o którym coraz głośniej mówi się na Zachodzie, dotyczy podziału na front-end i back-end. Ten pierwszy przyciąga więcej kobiet i jest mu poświęcona większa liczba kursów programowania dla nich. Według Miriam Posner, która wykłada programowanie na Uniwersytecie Kalifornijskim, przekłada się to na dewaluację front-endu, w imię starej jak świat zasady, że te zawody, które częściej wybierają kobiety, z miejsca stają się gorzej płatne (jak nauczycielstwo czy pielęgniarstwo). Artykuł Posner w magazynie Logic przedrukowany potem przez Guardiana stawia dość radykalną tezę, że właśnie dlatego pogłębia się przepaść płacowa między front-endem a back-endem (moje rozmówczynie tego nie potwierdzają, a na Girls Gone Tech znajdziecie artykuły o dziewczynach z obu stron barykady; nie jest to jednak żadna próba statystyczna i na ogół piszemy jednak o sytuacji w Polsce), a frontendowcy są postrzegani jako ci „gorsi” programiści, od rzeczy „ładnych”, a nie „ciężkiej roboty”.

Wydaje się, że potrzeba kilku lat na dokładną analizę tego zjawiska. Ale może ten artykuł powinien być sygnałem alarmowym?

Time’s Up

To nazwa inicjatywy, którą z początkiem Nowego Roku ogłosiły prominentne kobiety z Hollywood. Po akcji #MeToo, która pokazała skalę nadużyć wobec kobiet najpierw w przemyśle filmowym, a potem w innych branżach i w sytuacjach prywatnych, jej inicjatorki uznały, że problem został nagłośniony, ale nie rozwiąże się sam. Dlatego „Time’s Up” („Czas minął”) obejmuje m.in. stworzenie funduszu dla kobiet wykonujących gorzej płatne zawody, żeby w razie molestowania czy problemów z utrzymaniem pracy po jego ujawnieniu, mogły skorzystać z pomocy prawnej. Pomysłodawczynie chcą też zmian w przepisach, które pozwoliłyby skuteczniej ścigać firmy tolerujące wieloletnie nadużycia wobec kobiet i podpisujące z nimi ugody, żeby zamknąć im usta.

Projekt firmowany nazwiskami gwiazd kina, jak Reese Witherspoon czy Eva Longoria, oraz prawniczek Niny L. Shaw czy Tiny Chen, może zainspirować podobne działania w branży technologicznej. W ostatnich kilku latach ujawniono wiele przypadków molestowania seksualnego i innych form dyskryminacji w tym środowisku (o czym szerzej pisaliśmy tu). Na razie szefowa startupu Bumble Whitney Wolfe wprowadziła twardą politykę antydyskryminacyjną we własnej firmie (a wcześniej otwarcie mówiła o nadużyciach seksualnych, których ofiarą padła w Tinderze), a Susan Fowler, sygnalistka, a zarazem ofiara molestowania z Ubera, pojawiła się na okładce „Time’a” jako jedna z osób odpowiedzialnych za nagłośnienie problemu i uhonorowanych tytułem „Człowieka Roku”. To jednak trochę mało. A przykład „Time’s Up” pokazuje, że kobiety mogą w takich sprawach raczej liczyć na własne oddolne inicjatywy, niż zdecydowaną reakcję pracodawców. Wiele korporacji chwali się programem przeciwdziałania dyskryminacji, a jednak wycisza doniesienia o nieprawidłowościach na własnym podwórku – tak, jak przez lata robiły to studia filmowe w Hollywood.

Okładka „Time’a”, trzecia od lewej siedzi Susan Fowler, fot. wyborcza.pl 

Gender Gap w FinTech

W zeszłym roku miałam przyjemność rozmawiać z dwiema reprezentantkami FinTech z Polski: Sarą Koślińską, współzałożycielką aplikacji mobilnej Limitless, oraz Marią Belką, której firma BitEvil zajmuje się szeregiem projektów z zakresu marketingu internetowego, m.in. nowatorskim projektem EraCoin (apka oferująca zniżki na zakupy i jednocześnie „kopanie” EraCoinów, które docelowo mają wejść na wolny rynek kryptowalut). Choć to kobiety sukcesu, obie narzekały, że, w kontaktach ze starszymi mężczyznami z branży finansowej (a, nie oszukujmy się, składa się ona w miażdżącej większości ze starszych mężczyzn) bywają traktowane niepoważnie. Panowie w garniturach często są zdania, że pieniądze lubią spokój, i nie tylko nie rozumieją, czemu do oszczędzania mieliby używać narzędzi mobilnych (może będę złośliwa, ale mnie to nie dziwi – przy takich zarobkach oszczędzanie „robi się samo”), ale też z pobłażaniem patrzą na projekty zmierzające do uchwycenia nawyków finansowych pokolenia millenialsów. A ono, czego na własnej skórze doświadczyły moje rozmówczynie, nie przywiązuje się do jednego miejsca pracy, często nie liczy na etaty, odważnie zakłada własne biznesy, i to w różnych miejscach na świecie. To całkiem inna perspektywa, niż ta oferowana przez tradycyjne banki, i bliska nie tylko młodym, ale właśnie kobietom. To my, próbując osiągnąć work-life balance, decydujemy się na elastyczne formy zatrudnienia i zarobkowania. A na rynki, które nas nie chcą, coraz częściej wchodzimy na własnych zasadach, nie oglądając się na wypracowane przez wieki zasady i stereotypy.

Sara Koślińska ze wspólnikiem z firmy Limitless

Dlatego w FinTech kobiet przybywa, ale na razie powstała dla nich jedna tylko znacząca organizacja: Women In FinTech od dwóch lat działa przy londyńskim Stowarzyszeniu Innovative Finance i zaczyna organizować pierwsze eventy networkingowe czy warsztaty. Media dwa lata z rzędu pisały o niej w kontekście WomenInFinTech Powerlist – wykazu kobiet liczących się w branży. W jego ostatniej edycji znalazła się między innymi Monica Kalia, współzałożycielka i dyrektor ds. strategii startupu Neyber, który m.in. oferuje pożyczki i programy inwestycyjne powiązane z zarobkami i warunkami pracy klienta. Była pracownica banku Goldman Sachs przyznaje z rozmowie z „Forbesem”: „To smutne, że w drugiej dekadzie XXI w. nadal musimy o tym dyskutować (…) Nie robimy wystarczająco dużo, by wzmacniać pewność siebie kobiet w zdominowanych przez mężczyzn branżach finansów czy technologii. Już na początku kariery kobiety powinny czuć, że mają wsparcie innych kobiet i dzięki temu łatwiej im będzie iść do przodu (…) Musimy też zadbać o to, aby dziewczęta nie rezygnowały z nauki przedmiotów technicznych i STEM, poprzez inicjatywy, które już w szkole będą wzmacniały ich odwagę i pewność siebie”. Na Powerlist znalazła się również Angelique Mohring, CEO i założycielka Gain X, firmy, która tworzy oparte na sztucznej inteligencji oprogramowanie dla firm finansowych. „Branża przyjęła mnie z otwartymi ramionami, ale nadal bywa, że na jakimś panelu wypowiada się kilkadziesiąt osób, w tym ja, jako jedyna kobieta. – powiedziała „Forbesowi”. – To się musi zmienić”.

Monica Kalia z firmy Neyber, fot. justentrepreneurs.co.uk

Jak widać, przed branżą technologiczną rok pod znakiem wyzwań. Czy można liczyć na to, że postulaty kobiet zostaną wysłuchane? Liczne inicjatywy na rzecz równości w IT oraz akcja #MeToo pokazały, że – choć w wielkiej polityce zdaje się dominować maczyzm w kiepskim wydaniu (patrz Donald Trump) i populizm (jak w wielu krajach Europy) – kobiety, ale też coraz więcej mężczyzn, w swoim codziennym życiu i pracy nie chcą już powrotu do dawnych porządków. Branża technologiczna, która rozwija się obecnie najszybciej, jest również pierwszą, w której odzywają się „dzwonki alarmowe”. A to oznacza, że znów ma okazję być w awangardzie zmian na lepsze!

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.