Po moim tekście „o dziewczynkach” (bo wiele osób określa tak ten wpis) często słyszałam pytania, co można polecić rodzicom, którzy chcą wychować dumną geek girl. Bo podobno w kreskówkach dominuje nadal „różowa” wizja dziewczęcości, z popiskiwaniem i malowaniem paznokci. Lalki też ciągle wyglądają raczej na wystrojone imprezowiczki o nierealistycznych wymiarach, niż na ambitne kobiety z pasją do nauk ścisłych.
Nie jestem ekspertką od wychowania, ale pokusiłam się o research. I okazało się, że geek dziewczynki przeżywają swój wielki czas w amerykańskich (i szkoda, że tylko amerykańskich) mediach. Co oznacza, że jest co czytać i oglądać, ale raczej w towarzystwie rodziców bieglej posługujących się angielskim.
Dziecięcy kanał Sprout właśnie zaczął emitować kreskówkę o przygodach kilkuletniej Dot, która poznaje świat w towarzystwie ukochanego psa i przyjaciół, posługując się przy tym nowymi technologiami. Nie tylko korzysta z tabletu i wrzuca filmiki na youtube, ale też np. konstruuje roboty. Całe odcinki można obejrzeć na stronie kanału Sprout. Zresztą, przygody Dot niekoniecznie trzeba oglądać, można też o nich poczytać. Serial powstał na podstawie książki Randi Zuckerberg, szefowej firmy Zuckerberg Media i redaktor naczelnej bloga o nowych technologiach Dot Complicated, prywatnie – siostry Marka Zuckerberga. Polskiej wersji językowej książkowych przygód Dot również na razie nie ma.
Jestem w trakcie umawiania się na rozmowę z Erin Breid, redaktor naczelną pisma Kazoo. To magazyn, który Erin stworzyła, kiedy jej kilkuletnia córka, miłośniczka astronomii, usłyszała w szkole, że „dziewczynki nie powinny interesować się kosmosem”. Doświadczona dziennikarka pism kobiecych postanowiła zatem wydawać pismo dla takich dziewczynek, które nie tylko interesują się kosmosem, ale w ogóle chcą być traktowane poważnie i nie odpuszczać swoich pasji. Dlatego na jego stronach pisarka Jennifer Wiener opowiada o tym, jak się pisze książki, a fotografka Catherine Opie przekonuje, że każdy może zrobić świetne zdjęcie. W tej chwili trwają prace nad trzecim numerem. Można zamówić całoroczną prenumeratę tutaj, a jeśli chcecie lepiej poznać podejście autorek – pismo reklamuje ten spot:
Przy okazji innego artykułu testowałam różne aplikacje mobilne stworzone z myślą o dzieciach. Z tych naukowych urzekły mnie trzy, rzecz jasna, adresowane nie tylko do dziewcząt. Autentycznie wciągnęłam się w Kids Science Amazing Experiment, która pokazuje, jak w warunkach domowych przeprowadzić doświadczenia znane nam z lekcji fizyki, ale też skonstruować np. samochodzik na prąd z plastikowej butelki, słomek i innych rzeczy w zasięgu ręki. Problem jest taki, że nigdzie nie znajdziemy informacji, że z aplikacji dzieci powinny jednak korzystać pod okiem rodziców (samodzielna zabawa w elektryka czy bieganie z wkrętarką to umiarkowanie dobry pomysł). Jest też nieco bardziej skomplikowana Science Game, już raczej dla dzieci w wieku szkolnym. Tu toczy się z innymi graczami pojedynki na wiedzę z przedmiotów ścisłych, jednocześnie chodząc zabawnym awatarem po centrum naukowym. Trzecia aplikacja to prosta gra, która w zabawny sposób uczy szybkiego liczenia. Monster Math to platformówka, w której przechadzamy się po planszy niebieskim potworkiem. Pokonuje on wrogów, ciskając w nich dropsami, na których wypisane są działania matematyczne. U góry planszy jest informacja, jakich „pocisków” należy użyć (np. „mniej niż 6” oznacza, że trzeba wybrać tylko dropsy z działaniami, których wynik jest mniejszy od 6). Dobre jest to, że rodzic może dostawać maile z informacją o postępach małego gracza.
Myślę też, że nie zaszkodzi odwołać się do klasyki. Mądre, samodzielne dziewczynki są bohaterkami książek Astrid Lindgren (seria o Pippi Langstrupf, „Ronja, córka zbójnika”) i pojawiają się w przygodach Harry’ego Pottera, a co do zabawek, miło mi zaobserwować, że od jakiegoś czasu w mojej ulubionej serii Lego City pojawiają się „ludziki-panie”, które razem z „ludzikami-panami” pracują na lotnisku, w komendzie policji czy na stacji arktycznej. Zresztą, takich przykładów będzie pewnie z czasem więcej, skoro już twórcy „dorosłej” kultury dają kobiecym bohaterkom tak samo ważne role, jak męskim bohaterom nawet w dziełach z kultowych serii (weźmy ostatnie „Gwiezdne Wojny” czy „Mad Maxa”, plus doskonałe seriale na podstawie komiksów Marvela i DC, na czele z „Jessicą Jones” czy „Flashem”; tu główny bohater to mężczyzna, ale postaci kobiece to świetnie zagrane naukowczynie i dziennikarka). W tej sytuacji geek dziewczynki wejdą do kultury dziecięcej, bo nie ma innego wyjścia. Bo dlaczego mielibyśmy pokazywać dziewczynkom, że mogą być sobą dopiero po dwudziestce? 😉