„Ta trzecia” w kosmicznym wyścigu

Eren Ozmen, źródło: cnnturk.com

Prawdopodobnie Eren Ozmen pracowała na swój sukces ciężej, niż niejedna Amerykanka. Prawdopodobnie, gdyby została w Turcji, mogłaby nie osiągnąć aż tyle, pracując równie ciężko. „Spójrzcie na Stany Zjednoczone i na to, co mogą tu osiągnąć kobiety, w porównaniu z resztą świata” – powiedziała w jednym z wywiadów amerykańska businesswoman urodzona w tureckim mieście Diyarbakir. Jest prezeską firmy Sierra Nevada, która zajmuje się technologiami lotniczymi. To jedna z trzech spółek, które NASA wybrała do realizacji lotów na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Sierra, Orbital ATK i SpaceX podzielą się kontraktem wartym ok. 14 mld dolarów.

Statek, którego projekt przedstawiła Amerykańskiej Agencji Kosmicznej firma Ozmen, to Dream Chaser. Brzmi znajomo? Tak. Pierwszy Dream Chaser miał lecieć z misją na ISS w 2013 r. NASA zainwestowała w niego 350 milionów dolarów, a Sierra Nevada – 300 milionów (jak wyliczył „Business Insider”, łącznie daje to kwotę, za którą można kupić sześć Boeingów 737 albo siedem wojskowych F-35). W październiku 2013 r. helikopter zrzucił Dream Chasera z wysokości ponad 25 tys. kilometrów. Statek ześlizgnął się z rampy, bo zawiódł mechanizm inicjujący proces lądowania. NASA nie chciała ryzykować: rok później podpisała wielomiliardowe kontrakty z Boeingiem i SpaceX.

Sierra Nevada przełknęła porażkę i zajęła się tym, na czym zbudowała swoją pozycję na rynku: udoskonalaniem niedoskonałego. Przez lata jej biznes polegał właśnie na skupowaniu starych samolotów i dostosowywaniu ich do potrzeb klienta przy użyciu najnowocześniejszych technologii lotniczych.

A zaczęło się od tego, że Erem okazała się naprawdę dobrą analityczką.

Jej rodzice byli pielęgniarzami. Od swoich czterech córek wymagali, żeby skupiły się na edukacji. Dlatego, w czasie studiów na wydziale dziennikarstwa i PR Uniwersytetu w Ankarze, Erem pracowała na cały etat w banku i intensywnie uczyła się angielskiego. Krótko przed obroną dyplomu w 1980 r. poznała swojego męża – Fatiha. Był mistrzem Turcji w kolarstwie i właśnie ukończył studia na wydziale elektroniki. Chciał uczyć się dalej na Uniwersytecie Stanowym w Reno w Nevadzie. Namówił Eren do wspólnego wyjazdu do USA, choć nie byli jeszcze parą.

W Stanach Zjednoczonych przyszła pani Ozmen ukończyła kurs językowy na Uniwersytecie Berkeley i, za namową Fatiha, zrobiła MBA na jego uczelni w Reno. Zawarli układ: ona miała robić mu obiady, a on pomagać jej w nauce statystyki. Oboje byli bez grosza, więc chwytali się każdego zajęcia. Eren sprzedawała w piekarni na uniwersytecie domową baklawę, a w nocy siedziała w budce ochrony przed siedzibą… Sierra Nevada Corp.

Do pierwszej poważnej pracy poszła w 1985 r. Sporządzała raporty finansowe dla producenta spryskiwaczy w pobliskim Carson City. Początkowo robiła to ręcznie, w końcu poprosiła szefa, żeby kupił jej komputer (używała peceta na studiach i wiedziała, że to dużo jej ułatwi). Usłyszała, że to „zbędny wydatek”. Nie odpuściła. Po pierwszej wypłacie, poszła prosto do sklepu komputerowego, a następnego dnia podłączyła zakupiony sprzęt przy swoim biurku. Gdy w krótkim czasie zautomatyzowała raporty, dostała awans.

W 1988 r., kiedy firma zmieniła właściciela, Eren została zwolniona. Dostała jednak od razu propozycję z Sierry Nevady, gdzie od kilku lat pracował Fatih – wtedy już jej mąż. Również i w tej spółce raporty były pisane ręcznie, i potrzebny był ktoś do ich automatyzacji.

Ozmen zrobiła to, czego od niej oczekiwano, a przy okazji odkryła, że Sierra… jest na progu bankructwa. Według oficjalnych danych, firma, która produkowała wtedy systemy umożliwiające samolotom lądowania, przeznaczała na swoje wydatki 10 proc. zysków. Jednak z dokumentów, które analizowała Eren, wynikało, że w rzeczywistości jest to 30 proc., i, jeśli się to nie zmieni, Sierra będzie miała przed sobą tylko kilka miesięcy życia!

Kiedy Eren powiadomiła o tym właścicieli, ci w popłochu próbowali zaciągnąć kredyt, ale żaden bank, znając już ich sytuację, nie chciał pożyczyć im pieniędzy. Wtedy Ozmen doradziła kierownictwu  kontrowersyjny ruch: wstrzymanie wypłat na trzy miesiące. „Było jak na <<Titanicu>>. Czekaliśmy na kontrakt, ale nadal nie wiedzieliśmy, czy wyjdziemy z kryzysu”. – opowiadała później „Forbesowi”.

Eren Ozmen z mężem Fatihem

Tym razem udało się uniknąć najgorszego, ale przez dwa kolejne lata Sierra dryfowała bez sukcesów od jednego kontraktu do drugiego. W końcu w jej papiery zajrzeli federalni urzędnicy. Eren, wtedy w końcówce pierwszej ciąży, odebrała telefon od rządowej agencji: firma jest bankrutem i nie może wywiązać się z ostatniego kontraktu. Ozmen pochyliła się nad papierami i policzyła wszystko jeszcze raz: okazało się, że audytor pomylił się w obliczeniach. Poinformowała o tym firmę i kontrolera, po czym… zaczęła rodzić.  Zaledwie po tygodniu była z powrotem w firmie, z noworodkiem przy piersi.

Choć oboje wiele poświęcili dla Sierry, Ozmenowie wkrótce mieli dosyć ciągłego „gaszenia pożarów”.  Uznali, że kupią firmę i poprowadzą ją lepiej. Tak zrobili, ale ustabilizować finanse Sierry zdołali po pięciu latach.

Dziś oboje są prezesami. Fatih dodatkowo czuwa nad rozwojem nowych produktów i kontraktami z rządem oraz zakupem nowych podmiotów. Jak dotąd wzięli pod skrzydła 19 firm zajmujących się technologiami stosowanymi w bezzałogowych lotach kosmicznych czy superwytrzymałymi systemami łączności: „Nasi ludzie przynoszą mi ogromnego niedźwiedzia, jeszcze nie do końca zabitego, i mówią mi: <<Teraz obedrzyj go ze skóry i oczyść”. – mówi obrazowo Eren. Zarzeka się jednak, że każda spółka, która znalazła się w portfolio Sierry, „urosła dziesięciokrotnie”. O jednej z nich, Advanced Countermeasure Systems, wchłoniętej w 1998 r., wiadomo, że nawet bardziej. Jej przychody w momencie przejęcia wynosiły 3 mln dolarów, a dziś opiewają na 60 milionów.

Sierra Nevada dorobiła się przede wszystkim na „integracji lotniczej”, czyli wdrażaniu nowych technologii w istniejących statkach powietrznych. W jej hangarach w Centennial w stanie Colorado stare samoloty pasażerskie były rozbierane do ostatniej śrubki, żeby po ponownym złożeniu stać się naszpikowanymi technologią maszynami dla wojska. Armia Stanów Zjednoczonych korzystała z nich choćby w czasie wojny w Afganistanie, gdzie pozwalały jej prowadzić akcje ratunkowe i wykrywać kryjówki talibów. Superciche samoloty Sierry monitorują też ruch na granicach. W 2017 r. firma dostarczyła też strażakom walczącym z potężnymi pożarami lasów w Kalifornii maszynę wyposażoną w czujniki temperatury, noktowizory i technologię IRT (obrazowania cieplnego).

Sierra stara się też produkować tanio, wg autorskiej zasady 80/20. Realizuje „80 proc. projektu za 20 proc. ceny i w 20 proc. potrzebnego czasu”. Maszyny nie są więc doskonałe, tylko „wystarczająco dobre”, ale mniej kosztują i szybciej trafiają do klienta. „Możesz iść do Boeinga czy Lockheeda, czekać pięć czy dziesięć lat i wydać fortunę, albo my możemy sprzedać ci coś już teraz.” – wyjaśnia Eren. Żeby ich samoloty mimo wszystko były sprawne i bezpieczne, Ozmenowie przeznaczają jedną piątą zysków firmy na badania i rozwój.

Ich najnowszą ambicją jest dołączyć do kosmicznego wyścigu.

Po katastrofie promu Columbia w 2003 r. NASA wycofała się z programu lotów , ale takie usługi zaczęli na zasadach komercyjnych oferować Elon Musk i jego SpaceX czy Virgin Galactic Richarda Bransona. Jest się o co bić – w zeszłym roku NASA zasiliła prywatny sektor kwotą 17,8 miliarda dolarów, podzieloną niemal równo między producentów statków załogowych i towarowych.

Dla 59-letniej dziś Eren Ozmen, która w rankingu najbogatszych „self-made women w USA” Forbesa zajmuje 19. pozycję ( z majątkiem wartym 1,3 mld dolarów), to szansa nie tylko na zarobek. Sierra może dzięki temu zyskać jako marka. Do tej pory często bywa mylona z firmą o takiej samej nazwie, która produkuje piwo w Kalifornii (stąd seria gadżetów Sierry z żartobliwym hashtagiem #notthebeercompany).

Sierrę Ozmenowie kupili w 1998 r. za 5 mln dolarów pod zastaw własnego domu. Dziś to największa w Stanach firma zarządzana przez kobietę, która realizuje rządowe kontrakty. Zatrudnia 4 tys. ludzi w 33 oddziałach. Jej sprzedaż w zeszłym roku sięgnęła 1,6 mld dolarów. 80 proc. przychodów zawdzięcza współpracy z rządem, przede wszystkim – Siłami Powietrznymi, które kupują od niej samoloty wojskowe, drony, urządzenia do unieszkodliwiania min czy technologie nawigacyjne.

Wystąpienie Eren Ozmen na Aviation Entrepreneur of the Year Award, źródło: Sierra Nevada Corporation on Vimeo

Dream Chaser jest ryzykownym projektem. Inżynierowie Sierry nie konstruowali dotąd maszyn od zera. Nie budowali też statków kosmicznych. Jednak  stworzone przez nich komponenty poleciały w ponad 450 misji kosmicznych. To był jeden z powodów, dla których NASA wskazała firmę Ozmenów. Kolejny to zaproponowany przez nią design. Rozmiary Dreama Chasera odpowiadają 1/4 wielkości dotychczasowych wahadłowców. Pozwoli mu to lądować na zwykłych pasach na komercyjnych lotniskach i lecieć z powrotem w kosmos, nawet do 15 razy.  Ma też lądować na tyle łagodnie, by móc dowieźć z ISS na Ziemię najdelikatniejszy ładunek, jak żywe rośliny i gryzonie czy białko w kryształach. To daje projektowi Sierry przewagę nad innymi statkami, które zwykle lądują, wpadając z impetem do oceanu. Dziś jedynym pojazdem, który może wrócić z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, wioząc ładunek, jest Dragon firmy SpaceX.

Ozmenowie długo się do tego przygotowywali. W grudniu 2008 r., gdy wiele firm zaciskało pasa, oni kupili za 38 mln dolarów startup SpaceDev. Była to firma Jima Bensona, jednego z pierwszych „proroków” komercyjnych lotów w kosmos. Chwilę przed przejęciem była o krok od bankructwa. Straciła ważny kontrakt z NASA i wartość jej akcji spadała na łeb, na szyję. Benson kilka miesięcy wcześniej zmarł na raka mózgu.

Projektem, który najpierw pozwolił Spacedevowi zaistnieć i nawiązać współpracę z Agencją, a potem stał się dla niego gwoździem do trumny, był właśnie Dream Chaser.

Wszystko zaczęło się dawno temu, w 1982 r., gdy australijski wywiad przekazał amerykańskiemu zdjęcia wykonane na Oceanie Indyjskim. Rosjanie  wydobywali na nich z wody coś, co idealnie nadawało się na statek cargo, bo za mechanizm wznoszenia odpowiadały nie skrzydła, a kapsuła między nimi. Jak się okazało, był to radziecki BOR-4. NASA stworzyła jego doskonałą kopię HL-20 i testowała ją przez 10 lat, żeby ostatecznie projekt zawiesić. Prototyp trafił na kolejną dekadę do magazynów w Langley.

Nadal jednak pobudzał wyobraźnie entuzjastów komercyjnych lotów w kosmos. SpaceDev w 2006 r. kupił prawa do jego projektu i dostał kontrakt z NASA, w ramach którego miał stworzyć unowocześnioną wersję statku i wysłać ją w kosmos. To jednak okazało się dla Agencji za drogie i po pewnym czasie wycofała się z dalszego finansowania. Wtedy na ratunek tonącemu Spacedevowi ruszyła Sierra Nevada.

Inaczej niż NASA, Ozmenowie uwierzyli w Dream Chasera i nie żałowali na niego czasu ani pieniędzy. „Był jak ich ukochane dziecko”, wspomina jeden z ich byłych pracowników.

Jak dotąd włożyli w ten projekt 300 mln dolarów. Żeby Dream Chaser był gotów do startu, będą musieli dorzucić jeszcze pół miliarda. Na szczęście, projektem znów zainteresowała się NASA. „Dosypywała” pieniędzy po każdym zrealizowanym etapie (np. testach bezpieczeństwa czy udanych lotach testowych).

Pierwszy lot Dream Chasera na ISS jest zaplanowany na wrzesień 2020 r. 11 miesięcy wcześniej poleci tam Cygnus firmy Orbital ATK, a miesiąc wcześniej – Dragon 2 Muska. Żeby zostać oficjalnym statkiem NASA, każdy z nich musi odbyć sześć misji do 2024 r. Sierra Nevada może dzięki temu wzbogacić się o ok. 1,8 mld dolarów.

Korzystałam z materiałów o Eren Ozmen i firmie Sierra Nevada z „Forbesa”, „Business Insidera” i materiałów prasowych ze strony Sierra Nevada Corp.

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.