Geniusze też byli dziewczynkami

źródło:YesMovies

Na film „Obdarowani” trafiłam przez przypadek. Miałam ochotę iść do kina w weekend i z marszu wybrałam seans. Przeczytałam na szybko, że to historia wybitnie uzdolnionej matematycznie dziewczynki. A w rolach głównych Chris Evans, czyli kapitan Ameryka z filmów Marvela, i Octavia Spencer, laureatka Oscara za „Służące” i jedna z pierwszych czarnych kobiet w NASA w niedawnych „Ukrytych Działaniach”. Jak się okazało, momentami film był nieco sentymentalny i grał na emocjach w dość przewidywalny sposób, ale i tak warto go zobaczyć, bo porusza ważny problem: jak wychować genialne dziecko? Zwłaszcza, gdy jest to genialna dziewczynka.

Bo siedmioletnia Mary (Mckenna Grave) wcale łatwa do wychowania nie jest. W pierwszej klasie, kiedy inne dzieci mozolnie uczą się dodawania w zakresie 10, ona właśnie zapoznaje się z różniczkami. Dlatego robi awanturę dyrektorce podstawówki i żąda od opiekującego się nią wuja Franka (Evans), żeby zabrał ją ze szkoły.

Pełni dobrych chęci nauczyciele chcą posłać dziewczynkę do placówki dla małych geniuszy i załatwić jej stypendium. Frank, który zajmuje się małą po samobójczej śmierci jej mamy, a swojej siostry, jest temu przeciwny. Chce dla Mary zwykłego dzieciństwa w zwykłej szkole i w otoczeniu rówieśników. Wtedy jednak do akcji wkracza Evelyn – bogata babcia dziewczynki (Lindsay Duncan). Uważa, że mała zmarnuje swój potencjał, dorastając w rozpadającym się domu Franka, który z trudem utrzymuje ich oboje z naprawy łodzi. Jak łatwo przewidzieć, zaczyna się walka o prawa do opieki nad Mary i przede wszystkim o to, jak powinno wyglądać jej dorastanie i dalsza edukacja.

Ważne są tu postaci kobiece z rodziny dziewczynki. Jej babcia sama miała być matematyczką, ale ostatecznie zrezygnowała z pracy i zajęła się domem. Kiedy jej córka Diane okazała się matematycznym geniuszem, Evelyn zainwestowała wszelkie siły i środki w jej rozwój. Sądząc jednak po tym, co o przedwcześnie zmarłej siostrze mówi Frank, Diane chciała żyć jak zwykła nastolatka. Kluczem do rozwikłania zagadki jej śmierci mogą być jej niedokończone obliczenia w ramach pracy nad jednym z Problemów Milenijnych.

Mamy więc trzy pokolenia ponadprzeciętnie uzdolnionych kobiet i wychodzi na to, że tylko najmłodsza z nich ma szansę i realizować się jako naukowczyni, i żyć jak przeciętna dziewczynka. Evelyn oddała się w pełni wychowaniu dzieci i po latach zdaje się żałować tej decyzji. Własne niespełnione ambicje projektowała na Diane, którą najchętniej zamknęłaby w klatce z zeszytem i zbiorem zadań matematycznych. I wreszcie jest Mary, o której wuj Frank z autentycznej troski mówi: „Nie dajmy jej odczuć, że jest wyjątkowa”, choć siedmiolatka na pewno zdaje sobie z sprawę z tego, że odstaje od innych dzieci. I nie wiadomo, czy wychowywanie jej jak typowej kilkulatki będzie skutkowało tym, że autentycznie zmarnuje swój talent, czy rozwinie go tak czy inaczej, a uniknie losu swojej aspołecznej, oderwanej od rzeczywistości mamy. Tyle że nie sposób poznać odpowiedzi na to pytanie, dopóki Mary nie będzie dorosła. Czym się kierować przy podejmowaniu decyzji o dalszych losach tak wyjątkowego dziecka? Jego dobrem? Jego szczęściem? I jak nie pomylić jednego z drugim?

To również film o ważnych kobiecych dylematach, o których mówi się rzadko, upychając je w szufladce z problemami „romansowymi”, a więc mało poważnymi (nigdy nie zrozumiem, dlaczego). A zatem: czy mogę być wybitnie zdolna i jednocześnie atrakcyjna dla mężczyzn? Czy rzeczywiście nie przejmę się tym, że wielu z nich moja inteligencja będzie odstraszać? Czy w ogóle powinnam myśleć o założeniu rodziny, skoro moim priorytetem jest praca lub nauka? Evelyn i Diane odpowiedziały sobie na te pytania najlepiej, jak potrafiły, ale żadna z nich nie czuła się szczęśliwa. Czy dopiero Mary uda się „mieć wszystko”?

Żyjemy w czasach, kiedy dzieciom, nawet zdolnym, pozwala się być dziećmi. Nauka programowania czy podstaw robotyki dla najmłodszych to po prostu inny rodzaj zabawy. Później jednak dziewczynki stają się kobietami. Pierwszy chrzest to czas dorastania, kiedy inteligentna nastolatka jest dla rówieśników partnerką do zabaw, gier i mądrych rozmów, ale dla chłopców pozostaje przezroczysta. Później okazuje się często, że mężczyźni-geniusze mogą żyć tak, jak cała reszta ludzkości, a kobiety muszą mierzyć się z oczekiwaniami społeczeństwa, nie zawsze wyrozumiałych partnerów czy bliskich (w tym własnych matek, jak filmowa Diane).

Choć trzeba się uporać z kilkoma sentymentalnymi (choć nie powiedziałabym, że psychologicznie naciąganymi) scenami w stylu „Sprawy Kramerów”, warto zobaczyć „Obdarowanych” właśnie ze względu na mądre spojrzenie na sytuację kobiet w STEM nie od strony instytucjonalnego seksizmu, ale wyzwań, jakie stawia przed nimi własna prywatność i  życie wśród innych. No i te postacie! Fenomenalnie zagrana Mary, jej wyluzowany wuj (polecam rozmowę, w której broni siostrzenicy po szkolnej bójce z jej udziałem), sąsiadka Roberta (Spencer), która rozumie, że nawet z małą geniuszką trzeba się wygłupiać i oglądać Sponge Boba, nauczycielka Bonnie (Jenny Slate), która pierwsza dostrzega potencjał małej, wreszcie Evelyn, może w spaczony sposób, ale oddana misji wydobycia z córki, a potem wnuczki, stu procent ich potencjału. Bo prawdopodobnie to jedyny sposób, w jaki jest w stanie pokazać, że je kocha i nie chce, aby powtórzyły jej los. To ciepły, rodzinny film z mocnym dziewczyńskim przesłaniem, który powinien obejrzeć nie tylko każdy rodzic uzdolnionego dziecka, ale każdy, kto dzieckiem był i być może nie do końca słusznie żałuje, że coś go wtedy ominęło.

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.