Gdyby Alicja Kuberska mieszkała w Stanach Zjednoczonych, mogłaby zarabiać miliony. Na jej cześć nazwano by pewnie jakiś model komputera albo język programowania. Wszyscy, którzy choć trochę zajmowaliby się informatyką, znaliby zdjęcia drobnej brunetki, która w skupieniu dłubie w „bebechach” komputera Odra. Opublikowałby je pewnie jakiś ekskluzywny kobiecy magazyn, zaraz obok artykułu biograficznego, którego wymowa byłaby mniej więcej taka, że można być piękną dziewczyną, genialną informatyczką oraz żoną i matką w jednym.
Niestety, Alicja urodziła się i pracowała w PRL. O której to epoce nie można zresztą powiedzieć, że jej nie doceniła. Ale też uwarunkowania historyczne przyczyniły się do tego, że dziś nasze córki nie chodzą w koszulkach z hasłem Geek Girl Power i jej zdjęciem (ktoś chętny do produkcji?), a artykuły o roli kobiet w początkach informatyki koncentrują się raczej na tym, co się działo za oceanem, niż we Wrocławiu.
Urodzona w 1938 r. w Wilnie Alicja po wojnie zamieszkała z rodziną w Lublinie, a potem we Wrocławiu, gdzie zaczęła studia na Wydziale Łączności Politechniki. W przeciwieństwie do innych informatyczek z tego pokolenia, z którymi już rozmawiałam, od początku miała sprecyzowany plan na siebie: –Wybrałam specjalizację „maszyny cyfrowe”, bo wiedziałam, że komputery to przyszłość. Fascynowały mnie te „maszyny cyfrowe”, tak się wtedy o nich mówiło. Jeszcze na studiach zgłosiłam się do pracy w Elwro, bo chciałam się nimi zajmować. – mówi 79-letnia dziś emerytowana programistka i konstruktorka komputerów. Elwro ufundowało jej stypendium i przyjęło ją do pracy w 1962 r., gdy była jeszcze na studiach. W jakimś sensie tamte czasy przypominały obecne: technologia rozwijała się szybko i branża informatyczna dramatycznie potrzebowała rąk do pracy. Nic dziwnego, że zgłosiła się po wybitnie uzdolnioną matematycznie i technicznie Kuberską na chwilę przed startem uważanego później za przełomowy projektu Odra 1003. Był to pierwszy komputer z Wrocławia, który trafił do produkcji, „cud” techniki (miał nowatorskie układy logiczne i pamięć bębnową o dwukrotnie większej pojemności od swojego poprzednika, Odry 1002) oraz miniaturyzacji (bardziej przypominał rozmiarami późniejsze pecety, niż powszechne w tamtych czasach „szafy”, które zajmowały całe pomieszczenia): –Byliśmy bardzo podekscytowani, że możemy przy nim pracować. Wiedzieliśmy, że tak zaawansowana technologia nie powstaje nigdzie indziej w Polsce. – tak Kuberska wspomina atmosferę w zespole pod kierunkiem greckiego inżyniera Thanasisa Kamburelisa, który powołał do życia Odrę 1003.
To o Odrze 1003 napisała pracę dyplomową, którą przeglądam w jej mieszkaniu we Wrocławiu. Świetnie zachowany rękopis w twardych oprawach jest jedną z najważniejszych pozycji w domowym archiwum Alicji i jej męża Henryka. Praca nosi tytuł „Organizacja logiczna małej maszyny matematycznej” i jest w niej szczegółowo omówiona budowa oraz zasady działania Odry. Znaleźć tam można fragmenty kodów, które mocno zdziwiłyby dzisiejszych programistów: to całe słowa i tylko gdzieniegdzie skróty, a ich zapis najbardziej kojarzy się z równaniem matematycznym. Ale nie tylko: – Trzeba było zaprojektować tak zwaną „logikę”, czyli schemat połączeń jakiejś części komputera… Proszę, niech pani spojrzy. – mówi Alicja, a jej mąż podaje mi plik papierów. Wykreślone przez nią schematy, opisane drobnym, dziewczęcym pismem, świadczą o tym, że wiedziała, jak od zera skonstruować komputer. Nie poprzestała zresztą na teorii. Na początku pracy w Elwro sama stworzyła małą maszynę szkoleniową KUMA („Kuberskiej maszyna”), na której później fachu uczyły się pokolenia młodych pracowników. – Kiedy ona to robiła, brakowało nawet literatury na ten temat. Dlatego np. z jej pracy dyplomowej uczyły się potem kolejne roczniki studentów. – dodaje Henryk. Magisterka wróciła do nich, kiedy, już w czasach nowoczesnych komputerów, archiwum Politechniki pozbywało się starych dokumentów. Pracę przechwycił znajomy Kuberskich, pracownik uczelni. Dzięki temu do dziś można zajrzeć do tego fascynującego dokumentu. Bibliografia potwierdza, że w opisie zasług tak samej Alicji, jak i całego zespołu Kamburelisa nie ma ani słowa przesady: to ledwie kilka źródeł po angielsku. Wiele rozwiązań, które miały uczynić z Odry najnowocześniejszy komputer Europy Wschodniej, świeżo upieczeni inżynierowie musieli zwyczajnie wymyślić. – W tych pierwszych maszynach zdarzały się bardzo skomplikowane błędy. Żeby je usunąć, trzeba było stworzyć osobne urządzenia do ich testowania. – wspomina Kuberska. Podaje mi zachowane w domowym archiwum wnioski racjonalizatorskie z Elwro. – Dlatego zajęłam się wynalazczością. O, proszę, tutaj jest na przykład napisane: „Decyzja w sprawie wynagrodzenia za projekt wynalazczy dla Alicji Kuberskiej i Anny Tabor”. To była moja asystentka. Z nią albo sama wymyślałam takie urządzenie do testowania i ewentualnej naprawy, a specjalna komórka w Elwro sprzedawała je w Polsce i za granicą, bo Odry były przecież eksportowane do całej Europy Wschodniej.
Odra 1305, jednostka centralna, fot. Wikipedia
Alicja dłubała w elektronice także po godzinach. To do niej zwrócił się jeden z jej przełożonych w Elwro i profesor Politechniki Wrocławskiej Bronisław Pilawski, kiedy zepsuło mu się cudem zdobyte z Niemiec Zachodnich „pióro świetlne”, urządzenie, za pomocą którego wprowadzało się dane do komputera, pisząc po ekranie. Sensacyjna nowinka, która zresztą się wtedy nie przyjęła. – Trzeba było wariata, żeby się tym zająć bez dokumentacji. – mówi Henryk. Alicja, której udało się „pióro świetlne” naprawić, dodaje skromnie: – Dokumentacja była, ale kiepska.
Wieść o umiejętnościach Kuberskiej rozchodziła się po kraju. Wkrótce była ściągana jako „superbohaterka” wszędzie tam, gdzie psuły się Odry. W sprawie rozległej awarii zadzwoniła do Elwro choćby firma z Warszawy i poprosiła nie o wsparcie techniczne, tylko konkretnie o Alicję: – Pojechałam i w ciągu kilku dni im to naprawiłam. – wspomina inżynierka.
Takich wyjazdów miała wtedy sporo, a była już mężatką i młodą mamą. Z Henrykiem, studentem automatyki, poznali się na Politechnice. Jej mąż opowiada:- Była najładniejsza na roku i nigdy nie miała ani jednej poprawki (na co Alicja unosi brwi: –A ty miałeś???). Gdy zaczęła realizować te „misje naprawcze” dla Elwro, czasem przez dwa tygodnie z rzędu nie było jej w domu. Udzieliła wtedy wywiadu prasowego, w którym odpowiadała na pytania podobne do tych, jakie dziennikarze również i dziś stawiają kobietom w IT. Jak się czuje w zawodzie „nietypowym” dla swojej płci? „Kobiety nie są w niczym gorsze od mężczyzn, tylko muszą się odważyć iść za swoją pasją”. Jak godzi pracę w Elwro z wychowaniem dwójki dzieci? „Mam wspaniałego męża, który mnie wspiera”. Zupełnie jakbym czytała rozmowy na własnym blogu z dziewczynami, które dziś robią karierę w branży technologicznej. A to było 50 lat temu.
Kuberska była mądra, ładna i coraz bardziej znana. Upomniało się o nią państwo. Choć nie była w PZPR, w 1969 r. znalazła się na listach wyborczych, bo w Sejmie potrzebnych było więcej kobiet i osób zajmujących się nowymi technologiami. – Głupio zrobiłam, że się zgodziłam. – mówi Kuberska. Chciała w parlamencie bronić interesów swojej branży. – Była pani niepokorna? – pytam. – Stanęłam w obronie mojego przełożonego, Zbigniewa Wojnarowicza. On kierował Biurem Rozwojowym Elwro, w którym powstawały Odry. Mówiąc najkrócej, za Gomułki był uważany za dobrego fachowca, a za Gierka zaczął być niewygodny. – odpowiada Alicja. Nie podobało jej się, że, kiedy w zakładzie decydowały się jego losy, nawet nie zaproszono go do sali. Z trybuny sejmowej domagała się ponownego rozstrzygnięcia jego sprawy, tym razem z jego udziałem. Wojnarowicz podpadł systemowi między innymi dlatego, że odmawiał wstąpienia do partii. Zresztą problemy z tego powodu miał też Henryk Kuberski, który usłyszał o sobie na Politechnice: „Dobry inżynier, ale nic poza tym”.
Ostatecznie Alicja odeszła z firmy po zakończeniu kadencji w 1972 r. i przez kilka lat pracowała na Politechnice Wrocławskiej, gdzie zajmowała się między innymi multiplekserem MPX (służył do podłączania do Odr urządzeń teletransmisyjnych). Później zmienił się wiatr historii i wróciła do Elwro, ale polityka była już stale obecna w jej życiu. W stanie wojennym trafiła na 10 dni do więzienia, choć była tylko szeregową członkinią „Solidarności”. W latach 80. stali się też wraz z Henrykiem bohaterami prześmiewczego artykułu w brytyjskiej prasie emigracyjnej: – Zrobili o nas reportaż „Mięsna Pszczoła”. – wspomina Kuberski. – Zamarzyliśmy sobie, żeby założyć sad. Ja zrobiłem papiery mistrzowskie i kupiliśmy nieużytek w okolicach Leśnicy. Uprawialiśmy wiśnie. I wie pani, co zrobili? Odebrali nam kartki na mięso. Że niby jako sadownicy sami się wyżywimy. A że jeszcze chcieliśmy stworzyć pasiekę, autor reportażu napisał: „Skoro tacy z nich inżynierowie i wynalazcy, to pewnie sobie stworzą mięsną pszczołę”.
Zresztą również historia zdecydowała o tym, że Kuberska w ogóle związała swoją przyszłość zawodową z Polską. Nim postanowiła zająć się komputerami, próbowała dostać się na studia z fizyki atomowej do Moskwy. I pozwalały jej na to wyniki w nauce, ale już jako nastolatka miała „czarną kartę” w życiorysie – w Lublinie uczyła się u sióstr kanoniczek.
Na emeryturę odeszła w 1992 r. Wybrała idealny moment, bo rok później Elwro zostało sprywatyzowane i sprzedane Siemensowi. Niemcy z kolei uznali produkcję za nieopłacalną, zamknęli fabrykę i wyburzyli jej hale produkcyjne. Większość pracowników odeszła dobrowolnie i otrzymała w zamian odprawy. Inna była pracownica, z którą rozmawiałam, końcówkę PRL w firmie podsumowała tak: „Robiliśmy już wtedy rzeczy, które nie miały szans być konkurencją dla coraz tańszej i masowej produkcji z Zachodu. Były próby utrzymania się na powierzchni, ale kolejne pomysły były po prostu kopiami tego, co ktoś już gdzieś wymyślił”. Mimo to do lat dwutysięcznych działała firma stworzona przez byłych pracowników Elwro, którzy „ratowali” pracujące jeszcze Odry, domontowując do nich nowoczesne części. Ostatni taki komputer – model 1305 – został wyłączony dopiero w kwietniu 2010 r. Działał w Ośrodku Informatyki w lubelskim Oddziale Spółki PKP.
Na wrocławskim Grabiszynie w 2015 r. został odsłonięty granitowy obelisk upamiętniający Wrocławskie Zakłady Elektroniczne Elwro. Wtedy padły słowa podziękowania pod adresem konstruktorów pierwszych komputerów. „Nie wytrzymałam i zabrałam głos. Upomniałam się o programistów! Bo konstrukcja konstrukcją, ale bez oprogramowania komputer byłby pustą skorupą” – powiedziała mi Lidia Zajchowska, autorka oprogramowania dla pierwszych Odr, która również pojawi się w przygotowywanej publikacji.
Alicja i Henryk Kuberscy mieszkają w trzypokojowym mieszkaniu we Wrocławiu. Ich syn jest z wykształcenia teologiem, córka zajmuje się projektowaniem mody.