Liderka gotowa do pomocy

Ola Majchrzak, Javerka z Krakowa, mentorką w programie Tech Leaders organizacji Women in Technology będzie już po raz drugi. Współpracę z Sylwią, która zgłosiła się do niej w zeszłym roku, bardzo miło wspomina: – To była fantastyczna dziewczyna, otwarta, mądra, z pomysłem na siebie. – mówi. Sylwia chciała nauczyć się tworzenia aplikacji na Androida, czym Ola zajmuje się zawodowo, i miała już opanowane podstawy Javy, a nawet – gotowe elementy swojej pierwszej apki. – Przez cztery miesiące raz w tygodniu spotykałyśmy się na Skype i rozmawiałyśmy o jej projekcie: co zrobiła dobrze, co można zrobić prościej albo inaczej, jakie funkcjonalności można jeszcze dodać. A po pewnym czasie powiedziała mi: “Wiesz, w moich rejonach to za bardzo nie ma ofert pracy związanych z Androidem, za to poszukiwani są ludzie od aplikacji webowych. Mogłybyśmy się tym zająć?”. Dla mnie to też była okazja, żeby czegoś się nauczyć, bo webówkę znałam na bardzo podstawowym poziomie. – opowiada Ola. Jest zadowolona, że obie coś z tego wyniosły. I dumna, bo, wkrótce po zakończeniu programu, Sylwia dostała się na staż programistyczny. Niedługo potem ta sama firma zaproponowała jej etat.

Dlatego też osobom, które zechcą wziąć udział w programie mentoringowym, Ola radzi: – Najlepiej zgłosić się do mentora, już wiedząc, co planuje się robić. Ja pomogę każdemu, kto chce się nauczyć kodowania i tworzenia aplikacji. Jeśli ma własny projekt, nad którym już pracuje, to super, możemy go rozwijać. Jeśli nie, coś wymyślimy.

hasło programu Women in Technology Tech Leaders 

Ola jest fanką pracy projektowej. Uważa, że człowiek, który ma szansę zrealizować własny pomysł, jest bardziej zmotywowany. I odczuwa ogromną satysfakcję, kiedy widzi, że kolejne rzeczy udaje się zrobić i jego wizja nabiera realnych kształtów. Na kursach, które Ola prowadzi przy różnych okazjach, między innymi w ramach Women in Technology, też podsuwa kandydatom na programistów apki do zrobienia. I uczy ich metodami, które sama polubiła u własnych profesorów na studiach i mentorów na kursach.

Po pierwsze: zachęca do zadawania pytań. – Zwykle, kiedy ludzie czegoś nie rozumieją, siedzą cicho. Pewnie wydaje im się, że mają z czymś problem jako jedyni na sali. Dobrze wiedział o tym jeden z moich profesorów na studiach, dlatego pod koniec każdych zajęć kazał nam wypisać po kilka pytań o rzeczy, których nie zrozumieliśmy. Każdy musiał to zrobić, więc wstydu nie było, i dzięki temu nikt nie zostawał w tyle.

Po drugie: wie, że każdy ma prawo do kryzysu motywacji, i stara się mu przeciwdziałać. – Jeśli utkniesz przy dużym projekcie, zrób sobie przerwę. Zajmij się w tym czasie czymś małym, lżejszym, żeby nie stracić wprawy w kodowaniu, ale też “wyjść” mentalnie z tego, co cię chwilowo pokonało. Kiedy Ola miała ten problem, zadała sobie pytanie, czym od zawsze chciała się zająć, ale nie było czasu czy okazji. Padło na animacje. Pobawiła się nimi, a po kilku dniach przerwy zerknęła na kod, w którym się pogubiła. – Wszystko nagle wydało mi się jasne. – mówi z uśmiechem.

Te techniki stosowała sama na początku swojej przygody z programowaniem. Bo nie była od małego zafascynowana komputerami. W liceum chodziła do klasy matematyczno-chemicznej i planowała studiować “coś związanego z fizyką”. Siostra, która jest dla niej autorytetem i w wielu przypadkach służyła jej dobrą radą, powiedziała wtedy: “Skoro już jesteś dobra z matmy, to może wybierz kierunek, który pozwoli ci zarabiać pieniądze”. Tak trafiła na studia nie do końca informatyczne (o czym za chwilę) i przyznaje, że na początku kodowanie sprawiało jej trudności. To zresztą spowodowało, że zaczęła chodzić na meet-upy “karotek” i Women in Technology. – Podobały mi się praktyczne kursy, które miały przełożenie na rynek pracy i bazowały na aktualnej wiedzy, a przy tym były prowadzone na luzie. Szukałam bardziej wiedzy, niż towarzystwa dziewczyn z branży, ale towarzysko też było fajnie, i tak zaangażowałam się w WiT. – wspomina. A skąd pomysł na udział w programie mentoringowym? Lubi i uważa, że umie uczyć, a przy tym, jak sama mówi, “chce mieć wpływ”: – Lubię czuć, że coś się zmienia dzięki mnie, że ludzie uczą się ode mnie czegoś pożytecznego. Mnie też kiedyś ktoś pomagał i jestem teraz tu, gdzie jestem.

W programowaniu zakochała się dzięki siostrze, a w Androidzie – dzięki świetnemu prowadzącemu zajęć dodatkowych na jej kierunku na UJ. Bo choć nie była to informatyka, tylko matematyka komputerowa (wg opisu, dla tych, którzy nie mogą się zdecydować, czy wolą liczby, czy komputery), dla chętnych organizowany był semestralny kurs Androida (“Ciekawe, że później sama robiłam warsztaty dla studentów Politechniki i oni twierdzili, że takich praktycznych rzeczy nie robią na studiach w ogóle”, wspomina Ola). Mając podstawy Javy, krok po kroku opanowała Android Studio: – Ciągle uczę się jego kolejnych funkcji, ale akurat to jest narzędzie, które pozwala stworzyć apkę nawet początkującym. Część rzeczy robi się bardzo prosto, choćby oprawę graficzną. – cieszy się Ola, która uważa się za stuprocentowego backendowca i twierdzi, że nie ma za grosz zmysłu artystycznego. Główne funkcje aplikacji koduje się w Javie, a podstawowe komponenty graficzne dostarczane są przez Android SDK. Od czego najłatwiej zacząć? – Kiedy uczę ludzi robić pierwsze aplikacje, najczęściej są to listy, treści przedstawione w punktach. Prawie w każdej apce na Androida jest taki element, więc trzeba to wiedzieć, i akurat do tego nie trzeba być mistrzem Javy. Kolejny krok to pobieranie treści z sieci, co można połączyć z tworzeniem list (pozycje na liście zawierają informacje pobrane z sieci przy użyciu API). A co może zrobić w Android Studio programista z kilkuletnim stażem, jak Ola? Pytana o projekt z pracy, który wyjątkowo jej się spodobał, mówi o aplikacji, która pozwala łączyć się przez smartfon czy tablet z urządzeniem zdalnym. – Interesują mnie takie rzeczy, bo to absolutne podstawy IoT, którym też chcę się zajmować. – wyjaśnia.

Zresztą tematów technologicznych i informatycznych, które kręcą ją nie mniej, niż samo programowanie, jest więcej. Jej magisterka była poświęcona możliwościom Arduino, a więc zahaczała o automatykę. A niedawno Ola zaczęła znowu studiować, tym razem – produkcję gier wideo: – Nigdy nie zajmowałam się nimi od strony praktycznej, co najwyżej po prostu grałam. Ale chcę tego spróbować, bo to kolejna umiejętność, do której drzwi może otworzyć mi umiejętność programowania. – tłumaczy. Pytam ją zatem, gdzie widzi siebie w przyszłości, skoro interesuje ją tak wiele różnych rzeczy. –Trudno mi powiedzieć, co będzie kiedyś. Na razie myślę o tym, żeby przyłożyć się do webówki. Nie jest to może moja największa pasja, ale większość zleceń na rynku dotyczy właśnie aplikacji webowych, więc dobrze będzie lepiej to opanować.

Czy, zajmując się programowaniem i w pracy, i po godzinach, czasami nie ma dosyć? Ola śmieje się, że mama ostrzega ją przed wypaleniem, kiedy widzi, ile czasu temu poświęca. Ona sama nie traktuje tego jak przykrego obowiązku: – Kiedy długo nie koduję, zaczyna mi tego brakować. Zresztą, w tej pracy ważna jest systematyczność. Jeśli nie uczysz się ciągle nowych rzeczy, zostajesz z tyłu. Dlatego trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś, kogo to nie interesuje i dla kogo byłaby to po prostu praca, miał się zawodowo zajmować programowaniem. – mówi Ola. Tym, którzy zechcą nauczyć się kodowania w ramach programu Tech Leaders, radzi: – Ważne, żeby nie przerywać nauki. Robić nawet małe projekty, a jeśli nie ma się czasu na więcej – nauczyć się w ciągu dnia, jak się używa jakiejś prostej biblioteki lub ciekawego komponentu. Nie bać się błędów, nie zniechęcać się tym, że coś nam dziesiąty raz nie wychodzi. Ja ciągle mam tak, że raz czuję się mistrzynią świata, a raz uważam, że jestem do niczego, bo coś akurat “położyłam”. Ale im bardziej ugruntowana wiedza i wyćwiczone umiejętności, tym mniej będzie tych chwil zwątpienia.

Zapisy do programu Tech Leaders potrwają do połowy listopada. Każdy może aplikować tylko do jednego mentora za pośrednictwem strony techleaders.eu. Ta edycja programu potrwa do marca przyszłego roku.

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.