Programistka, konsultantka IT i wydawczyni „Brotopii” – o problemach kobiet w polskim IT

Katarzyna Suska, fot. Krzysztof Ćwik

Jako programistka Katarzyna Suska nie mogła pogodzić się ze złym traktowaniem kobiet w branży. Na własną rękę walczyła o szacunek. Jako konsultantka w IT pomaga firmom, które chcą większej inkluzywności. Jako debiutująca wydawczyni, wykupiła prawa do słynnej „Brotopii” Emily Chang i wydała po polsku książkę ujawniającą całą prawdę o Dolinie Krzemowej, również w kontekście nadużyć wobec kobiet.

Pierwsze amerykańskie wydanie „Brotopii” ukazało się na początku 2018 r. w apogeum akcji #metoo. Od niespełna pół roku kobiety z różnych branż ujawniały przypadki molestowania seksualnego w miejscu pracy, a temat zdominowanych przez mężczyzn i wrogich kobietom środowisk zawodowych w końcu zaistniał w mediach głównego nurtu. Kończyły się kariery wpływowych mężczyzn, którzy nadużywali swojej władzy w stosunku do kobiet – m.in. słynnego producenta filmowego Harvey’a Weinsteina, o którego „lepkich rękach” w Hollywood mówiło się latami.

„Brotopia” opisywała podobne przypadki w Dolinie Krzemowej, ale jej autorka, dziennikarka technologiczna Bloomberga Emily Chang, nie ograniczyła się tylko do ujawniania nadużyć seksualnych w słynnym amerykańskim zagłębiu technologicznym. Na podstawie setek rozmów z pracującymi tam kobietami, a także szefowymi i szefami działających tam firm przeanalizowała, dlaczego w XXI w. nadal  jest to środowisko „bracholi”, gdzie kobiety czują się w najlepszym wypadku nieproszonymi gośćmi.

Katarzyna Suska założyła wydawnictwo Jackfruit, żeby zdobyć prawa do „Brotopii” i wydać ją po polsku. Jako konsultantka IT uważa, że sytuacja w naszym kraju nie jest dużo lepsza: Widzę podobieństwa, ale jest też sporo budzących nadzieję różnic. – zastrzega. “Brotopia” zafascynowała ją jednak również dlatego, że pozwala prześledzić historię Doliny Krzemowej jako “wzorca z Sevres” krainy, gdzie możliwy jest wielki globalny sukces w IT, nawet jeśli zaczyna się od własnego garażu. Tym bardziej, że mało jest dziennikarzy tak dobrze zorientowanych w jej realiach, jak Emily Chang, która prowadzi codzienny program Bloomberg Tech i rozmawia w nim z CEO  najważniejszych firm z sektora tech.

Brachole polscy i amerykańscy

Co do podobieństw i różnic między Polską i USA, Kasia nie ma wątpliwości: i tu, i tam, deficyt kobiet w tej branży jest problemem. – Teraz pracuję w firmie, gdzie na ponad 40 osób jest 8 kobiet, i to jest szczyt inkluzywności w mojej karierze zawodowej. – przyznaje ze śmiechem.

W przeszłości bywała jedyną dziewczyną w zespole deweloperskim. Była wtedy traktowana jak „jeden z kolegów”. Co miało tę zaletę, że nikt nie próbował jej poderwać. Z drugiej strony, zdarzało jej się słyszeć choćby żarty o gwałtach. – Postanowiłam z członkami zespołu rozmawiać, ale indywidualnie. Jeśli zwrócisz im uwagę przy wszystkich, jest spora szansa, że solidarnie wystąpią przeciwko tobie, i nic nie wskórasz. Za to w czasie rozmów jeden na jeden, wielokrotnie przekonałam się, że moi koledzy z pracy zwyczajnie nie rozumieją kobiecej perspektywy. Po prostu, dla faceta dwa metry wzrostu i tyle samo w barach, np. gwałt to sytuacja na tyle abstrakcyjna, że on w ogóle nie widzi w niej siebie i nie ma żadnych obaw z nią związanych. Nawet nie pomyśli, że ty jesteś kobietą i widzisz to inaczej.

Przykłady opisane w „Brotopii” są bardziej drastyczne. Jest i historia Susan Fowler z Ubera, którą przełożony próbował zaciągnąć do łóżka pierwszego dnia pracy, i głośna sprawa inwestora z firmy 500 Startups Dave’a McClure’a, który po rozmowie rekrutacyjnej napisał do kandydatki w mailu: „Nie wiem, czy cię zatrudnić, czy się z tobą umówić”, no i słynny już rozdział 6. o seks-imprezach w Dolinie Krzemowej czy wyprawach do klubów ze striptizem w godzinach pracy. Kobiety są w kłopotliwej sytuacji: jeśli nie biorą udziału w takich wydarzeniach, tracą ważne rozmowy o interesach. Ba, nawet istotne decyzje biznesowe zapadają tam bez ich udziału. Jeśli z kolei kobieta pojawi się na imprezie o jednoznacznie seksualnym charakterze – dostaje łatkę puszczalskiej i może pożegnać się z nadzieją na bycie poważnie traktowaną.

Aż tak wstrząsających przykładów z polskiego podwórka Kasia nie odnotowała. Według niej, mężczyzn w Polsce uczy się większego szacunku dla kobiet – przede wszystkim własnych matek. – Oczywisty jak dla mnie seksizm spotkał mnie w jednym z pierwszych miejsc pracy, gdzie byłam jedyną dziewczyną, a w dodatku koledzy byli ode mnie nawet o dziesięć lat starsi. Usłyszałam od jednego z nich, że – cytuję – „miejsce kobiety jest pod jego biurkiem, gdzie może zrobić mu loda”. Wzięłam go na stronę i stanowczo przemówiłam mu do rozsądku. – opowiada. Takich rozmów musiała z tym kolegą odbyć jeszcze kilka, co zresztą pomogło mu w karierze – kiedy nabrał ogłady, awansował, bo wcześniej, właśnie z powodu chamskiego zachowania, nie był w firmie poważnie traktowany.

Silne kobiety mają dość

Bohaterkami „Brotopii” jest wiele kobiet z sektora tech, które próbowały zwrócić uwagę na problem molestowania czy inne przejawy seksizmu wobec nich. Dopóki jednak były jednostkowymi przypadkami i próbowały rozwiązać problem w środowisku, a nie środkami prawnymi – albo nikt nie zwracał na nie uwagi, albo padały ofiarami nękania i rezygnowały z dalszej walki. Susan Fowler raportowała o swoich kłopotach departamentowi kadr, który pozostał głuchy na prośby o przeniesienie do innego działu. Game developerka Brianna Wu, która walczyła o większą inkluzywność i lepsze traktowanie kobiet w swoim środowisku zawodowym, otrzymywała groźby gwałtu i śmierci, a w internecie pojawiły się jej autentyczne dane teleadresowe, co skłoniło ją i jej męża do ukrywania się.

Kiedy rozmawiam z dziewczynami pracującymi w IT w naszym kraju, zwykle na początku słyszę: „Nie, u nas w pracy żadnej dyskryminacji nie ma”. Bywa jednak, że w toku dalszej rozmowy padają już przykłady zachowań, które w USA zostałyby wprost zinterpretowane jako seksizm.  – Kobiety w IT w Polsce nie widzą pewnych sytuacji jako problematycznych. Przekonałam się o tym na własnym przykładzie. Jeśli, powiedzmy, od liceum zajmujesz się informatyką, najpierw jesteś jedyną albo jedną z nielicznych dziewczyn w klasie, potem – w grupie na studiach, w końcu – w zespole deweloperskim. Tak przyzwyczajasz się do niektórych zachowań mężczyzn, że wprawdzie jesteś im przeciwna, ale uważasz je za normę. – mówi Kasia.

Sama uważa się za silną i umie radzić sobie z niekomfortowymi sytuacjami. Długo uważała, że takie podejście jest jedynym słusznym: – Ale dziś rozumiem, że nie każdy ma taki charakter. Zdarzyło mi się pracować z dziewczynami, które po prostackich zagraniach naszych kolegów, płakały w łazience lub wątpiły czy nadają się do swojej pracy. Tak nie powinno być.

Chwal się i walcz

Według Katarzyny, jeśli kobiety mają być szanowane w branży, ich podejście też musi się zmienić. –Zostałyśmy nauczone grzeczności, skromności, nie wychylania się. A przecież, jeżeli coś zrobiłyśmy dobrze, nie mamy powodu się tego wstydzić. Jeżeli zasługujemy na podwyżkę, nie powinnyśmy bać się o nią poprosić.

Co do warunków pracy, wiele kobiet w IT w Polsce narzeka na powszechność umów B2B, które nie dają im żadnej ochrony w przypadku ciąży czy opieki nad dzieckiem. Marzeniem ściętej głowy pozostają też zakładowe żłobki czy przedszkola. Nie tylko zresztą u nas – Emily Chang opisuje nową siedzibę Apple z imponującym lasem odpornym na wysychanie i wielkopowierzchniowym klubem fitness, ale… bez żadnej infrastruktury dla rodziców.

Kasi to nie dziwi: szefowie wielkich firm to zazwyczaj mężczyźni, którzy nie mają może złej woli, ale sami z siebie rzadko myślą o pewnych rozwiązaniach. – Każdą wielką korporację stać na to, żeby wygospodarować dwa pomieszczenia, dogadać się z kantyną w sprawie cateringu, zatrudnić dwie opiekunki. Pracownicy mogliby się na to zrzucać po 10 zł. Nie trzeba być fachowcem, żeby to wymyślić, a jednak w większości nawet dużych i bogatych firm takich rozwiązań nie ma.

Inkluzywność – innej drogi nie ma

Rozwiązaniem wszystkich tych problemów, według Katarzyny, jest najzwyczajniej większa inkluzywność w miejscu pracy. W „Brotopii” nie brakuje przykładów firm, które zaczęły lepiej zarabiać po zatrudnieniu większej liczby kobiet i przedstawicieli mniejszości (bo większa różnorodność daje szansę zobaczenia produktu czy projektu z różnych perspektyw, a co za tym idzie – zyskania nowych grup klientów), ale także stały się modelowym przykładem dobrych praktyk w środowisku pracy. Facebook i Google nie byłyby dzisiaj tam, gdzie są, gdyby nie Sheryl Sandberg, Susan Wojcicki i Marissa Meyer. – Każdy programista ma swoje ograniczenia, wynikające nie z głupoty czy złośliwości, ale z faktu, że nasze indywidualne cechy i doświadczenia życiowe zawsze zawężają nasze spojrzenie na świat. – podsumowuje Kasia. – A jeśli ty masz ograniczenia jako człowiek, twój kod też będzie je miał. 

Całą rozmowę z Katarzyną Suską o problemie deficytu kobiet w polskim IT będzie można przeczytać w maju 2020 r. w książce Karoliny Wasielewskiej „Cyfrodziewczyny”, która ukaże się nakładem wydawnictwa Krytyka Polityczna.

 

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.