Mama na medal (od Obamy)

mhh-apollo1-png

Margaret Hamilton dostała w poniedziałek Prezydencki Medal Wolności od Baracka Obamy. W amerykańskich mediach zaroiło się od artykułów na temat legendarnej programistki i niemal wszystkie zaczynały się od słów: „W latach 60. była młodą mamą, gdy zaczęła pisać pierwsze kody w czasie studiów w MIT…”. Rzecz jasna, włączyło mi się jak psu Pawłowa feministyczne oburzenie: „Jak to, o facecie nikt by nie napisał <<będąc młodym ojcem>>…”. Ostatecznie jednak słowo „mama” pojawia się w tytule mojego artykułu. Dlaczego?

Bo Hamilton była matką kodu. Gdy zaczynała, zawód programisty nie istniał, a zwaliste komputery zajmowały trzy czwarte najdalszych i najbardziej zapuszczonych pomieszczeń w zakładach zajmujących się przede wszystkim technologiami lotniczymi i, nieco później, kosmicznymi. Powszechne było przekonanie, że tylko w tej branży komukolwiek do czegokolwiek się przydadzą. I rzeczywiście – to praca Hamilton i jej kolegów z przyszłego Draper Laboratory doprowadziła do tego, że człowiek zrobił pierwszy krok na Księżycu.

W czasie ceremonii Obama przypomniał, jak – na chwilę przed planowanym lądowaniem Apollo 11 na Księżycu – rozdzwonił się alarm. Astronauci Neil Armstrong, Buzz Aldrin i Michael Collins nie mieli już czasu zareagować, ale team programistyczny, któremu przewodziła Margaret, zrobił to „z ziemi” (dziś to żadna sensacja, ale wtedy nikt nie podejrzewał, że specjaliści od kodowania mają takie możliwości). Błyskawicznie ustalił, że chodzi o problem z radarem, który jednak nie miał wpływu na przebieg lądowania.

Hamilton studiowała matematykę na Earlham College w stanie Indiana. Tam poznała Jamesa Hamiltona, za którego wyszła za mąż. Potem wyjechali razem do Cambridge, żeby on mógł się uczyć na słynnym Wydziale Prawa Uniwersytetu Harvarda. Margaret miała wtedy 24 lata i przerwane studia (miała je dokończyć, kiedy James obroni swój dyplom); zaczęła się rozglądać za jakimś zajęciem. Chciała robić coś „ścisłego”, dlatego przyjęła posadę programisty na MIT.

Najpierw pracowała przy narodowym programie obrony antyrakietowej (SAGE), ale wkrótce jej wydział dostał kontrakt na stworzenie systemów sterowania ruchem, nawigacji i kontroli dla statku kosmicznego Apollo 11. W pierwszej załogowej misji na Księżyc wszystko było nowe – również dla tych, którzy mieli pozostać na ziemi. Tworzenie hardware’u i software’u dla nie używanych wcześniej wehikułów wymagało zaangażowania około tysiąca ludzi, którzy – jako jedni z pierwszych w historii – mieli dostęp do przenośnych komputerów.

Hamilton wsiąkła po uszy. Siedziała na uczelni nawet wieczorami. Zabierała ze sobą czteroletnią córeczkę Lauren. Dziewczynka spała na podłodze, gdy jej mama pracowała nad oprogramowaniem dla komputera pokładowego Apollo. Margaret mówiła w rozmowie z WIRED.com, że wiele osób pytało ją wtedy, jak może poświęcać tyle czasu i uwagi pracy, skoro ma dziecko. Ona jednak pokochała nie tylko programowanie, ale też środowisko programistów, „geek jokes” i wypady na drinki po pracy. – Byłam jednym z chłopaków. – wspomina.

„Dzwonek alarmowy”, o którym mówił Obama –  jej team wymyślił na wypadek, gdyby procesor komputera pokładowego był przeciążony. To samo oprogramowanie, które decydowało o wypuszczeniu sygnału dźwiękowego, miało też „ustawiać” zagrożenia w kolejności od najpoważniejszych do najbardziej błahych i koncentrować się na walce z tymi pierwszymi. Hamilton i jej koledzy mogli to zrobić w ten sposób, bo mieli pełną wolność: – Kiedy zaczynaliśmy, nikt nie wiedział, co takiego właściwie robimy. To było jak Dziki Zachód. Nie było kursów programowania. Nikt nikogo tego nie uczył. – opowiada Hamilton. Mało tego. Profesor aeronautyki David Mindell pisał w swojej książce Cyfrowy Apollo, że tworzenie oprogramowania do konkretnych zadań nie było ujęte ani w planie, ani… w budżecie misji!

Po sukcesie pierwszej podróży w kosmos, w 1965 r. to Margaret została szefową Wydziału Programowania MIT (które później stało się częścią Draper Laboratory) i zarazem grupy tworzącej software dla kolejnych Apollo. W latach 70. założyła własną firmę programistyczną. Była znana ze skrupulatności na pograniczu obsesji. Jak mówi jedna z anegdot – pewnej nocy Hamilton opuściła zakrapianą imprezę, bo nagle uświadomiła sobie, że zrobiła błąd w kodzie. Pojechała „gasić pożar”. – Zawsze wyobrażałam sobie te nagłówki w gazetach. I to, jak dziennikarze ustalają, co dokładnie się stało… I dochodzą do punktu, w którym to ja zawaliłam.

Inna anegdota dobrze pokazuje różnice w myśleniu o nauce i technice pomiędzy obecnym pokoleniem uczonych a tymi sprzed zaledwie 50 – 60 lat. Któregoś dnia córka Margaret bawiła się konsoletą w symulatorze kosmicznym MIT, gdy nagle na ekranie pojawił się komunikat o błędzie. Symulator padł. Jak się okazało, Lauren niechcący uruchomiła program przedstartowy (P01) w momencie, gdy statek miał być już w trakcie lotu. Hamilton doszła do wniosku, że prawdopodobieństwo, aby taki błąd przytrafił się profesjonalnemu astronaucie, było niewielkie. Tym bardziej, że kierownictwo programu kosmicznego traktowało załogi statków jak nadludzi. Mieli być doskonali i nie popełniać błędów. Programistka długo biła się z myślami, czy mimo to założyć blokadę, która uniemożliwiałaby uruchomienie P01 w czasie lotu. Ostatecznie, żeby nie podważać nieskazitelnej reputacji astronautów, wpisała po prostu odpowiednią uwagę do dokumentacji projektu.

Jak się okazało – dobrze zrobiła. W 1968 r. dokładnie ten błąd przydarzył się załodze Apollo 8. Margaret była na uczelni, gdy dostała pilny telefon z Houston. Astronauta Jim Lovell przez przypadek uruchomił P01 i… skasował wszystkie dane potrzebne do nawigacji, jakie komputer zebrał w czasie lotu. To oznaczało, że statek „nie wiedziałby”, jak sprowadzić załogę z powrotem na Ziemię. Margaret i jej ekipa usiedli do pracy i znaleźli sposób, jak wprowadzić potrzebne informacje do pamięci urządzenia. Udało się bez problemów ściągnąć astronautów do domu.

80-letnia dziś Hamilton jest nadal właścicielką firmy Hamilton Technologies, której siedziba mieści się niedaleko MIT. W 2003 r. NASA uhonorowała ją specjalną nagrodą za jej wkład w sukces misji Apollo – i była to największa nagroda finansowa, jaką Agencja kiedykolwiek ufundowała.

Margaret Hamilton uważa się za prekursorkę programowania jako nauki i osobę, która miała kluczowy wpływ na program kosmiczny Stanów Zjednoczonych.

Korzystałam z artykułów

  1. https://www.bostonglobe.com/metro/2016/11/22/her-mission-was-space-and-software-and-now-she-has-presidential-medal-freedom/fr6Lzx4DPjY4HvKF0ufvhN/story.html
  2. https://www.nasa.gov/feature/margaret-hamilton-apollo-software-engineer-awarded-presidential-medal-of-freedom
  3. https://www.wired.com/2015/10/margaret-hamilton-nasa-apollo/

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.