Laureatki półfinału Women Startup Competition w Warszawie, od prawej: Magdalena Sobczyńska z firmy Fasadio (wyróżnienie od Mindspace), Jagoda Pieścicka z NuDelta (3. miejsce), Justyna Janicka z 1000 Realities (2. miejsce) i Kasia Dorsey z yosh.ai (1. miejsce). Z przodu fikołka wykonuje córka Pauliny Skrzypińskiej z BGŻ BNP Paribas, partnera konkursu.
Różne sprawy spowodowały, że do pisania relacji z warszawskiego półfinału Women Startup Competition mogłam usiąść dopiero w tym tygodniu. Z korzyścią dla tej relacji. Pewne cenne wnioski zwykle nasuwają się po czasie 🙂 A ten najważniejszy jest taki, że kto nie „ejajuje”, ten nie istnieje – jak powiedziała jedna z uczestniczek.
Dla porządku: w konkursie, którego światowy finał odbędzie się w Londynie, Polki brały udział po raz drugi. Pula nagród jest spora: od nowinek technologicznych dla firmy po kontrakty z inwestorami. Finalistki, przed ostateczną prezentacją swoich startupów, mają kilka dni intensywnych warsztatów tak z autoprezentacji, jak i różnych aspektów prowadzenia biznesu. Żeby jednak dostać się do finału, muszą w półfinale wygłosić dwuminutowy pitch poświęcony swojej działalności i odpowiedzieć na pytania ekspertów. W tym roku było nieco łatwiej, bo już na etapie zmagań w Warszawie dziewczyny dostały wcześniej wsparcie: o swoich firmach uczyły się opowiadać na warsztatach m.in. Ingi Kasak z funduszu Black Swan Fund, aktora Borysa Szyca i dziennikarza Jarosława Kuźniara.
Mimo to, o ile w czasie pierwszej edycji byłam przekonana, że opowieść o każdej firmie da się zamknąć w dwóch minutach, o tyle w czasie drugiej już w to zwątpiłam. Właśnie dlatego, że startupy na ogół bazują na nowatorskich technologiach, wyjaśniając, co robią, warto byłoby również wspomnieć, jak. Czy da się to zrobić krótko, gdy mamy do czynienia z wykorzystaniem skomplikowanych narzędzi, jak sztuczna inteligencja czy VR? W tym roku dotyczyło to niemal wszystkich firm, które dostały się do półfinałów. Dlatego pytaniem, które najczęściej padało z ust ekspertów po zakończonym pitchu, było: „No dobrze, ale jak to działa?”.
Wiadomo, że DZIAŁA – firma, która wygrała: yosh.ai oferuje narzędzia dla sklepów internetowych oparte właśnie na AI. Chodzi o takie sposoby dotarcia do klienta, żeby znalazł dokładnie to, czego poszukuje, czy to przy wykorzystaniu opcji „Znajdź podobne” (klikam na zdjęcie czerwonej sukienki przed kolano i dostaję wysyp fotek podobnych sukienek w ofercie sklepu) czy chatbota (który tak długo pyta mnie o preferencje, aż w końcu pokazuje mi tylko czerwone sukienki przed kolano i tylko z cekinami). Nie są to rozwiązania obce współczesnym sklepom internetowym, ale yosh.ai zdejmuje ich właścicielom z głowy problem poszukiwania programisty, który to dla nich zrobi, inwestycji w mocny sprzęt do „mielenia” danych, a nawet tagowania produktów w taki sposób, żeby po kategoriach było łatwo je odnaleźć.
Proste? Proste. I może ta prostota w połączeniu ze skutecznością urzekła jury, skoro jeden z jego przedstawicieli, Mariusz Kozłowski, szef Rady Nadzorczej polskiego Mindspace.me (przestrzeni coworkingowej, która była gospodarzem półfinału), tak uzasadnił ten wybór: –To jest projekt, który działa, jest już nieco „zagnieżdżony” na rynku, współpracuje z uznanymi markami. W dodatku miał wzorcową ścieżkę rozwoju: CEO firmy, Kasia Dorsey, przetestowała te rozwiązania we własnym sklepie internetowym yosh.pl, który, dzięki AI, pozwala użytkownikom skompletować poszukiwaną garderobę, zgodnie z ich wytycznymi przeszukując ofertę Zalando, Guess czy Answear.com. Dlatego to właśnie od Kasi i zaprzyjaźnionej z nią Joanny Fedorowicz usłyszałam złotą zasadę współczesnego biznesu, tę o „ejajowaniu”: –Wszelkie usługi będą się personalizowały, bo coraz więcej ludzi nie chce i nie ma czasu zagłębiać się w ofertę, która nie jest skrojona pod ich potrzeby. – powiedziała mi Dorsey, która własny pitch zaczęła od słów: „I hate shopping”, mając oczywiście na myśli tradycyjne zakupy.
Bez AI nie byłoby także firmy Joanny: aplikacji mobilnej OvuFriend, pozwalającej kobiecie ustalić, kiedy przypadają jej dni płodne. Takich „liczników” jest na rynku mnóstwo i może dlatego ten projekt nie zyskał uznania jury. Jednak OvuFriend różni się od konkurencji – zapewnia jego pomysłodawczyni: –Zbieramy od użytkowniczki dane nie tylko o jej cyklu, ale też ogólnym stanie zdrowia. Na tej podstawie wyliczamy, kiedy jest największe prawdopodobieństwo zajścia w ciążę dla tej konkretnej kobiety, a nie dla kogoś o „podręcznikowym” cyklu. Żadna z nas takiego przecież nie ma! – mówi Joanna, kiedy pytam, czy apka odnotowałaby, jaki wpływ na moją płodność miałoby użeranie się z trzytygodniowym przeziębieniem. No więc pewnie tak, o ile czuwałabym nad regularnym uzupełnianiem danych.
Joanna Fedorowicz z OvuFriend
OvuFriend idealnie „wstrzeliłby się” w zeszłoroczną edycję, którą wygrał telemedyczny startup z Polski – PelviFly, aplikacja mobilna z gadżetem do ćwiczenia mięśni dna miednicy. Założycielka firmy Urszula Herman mówiła mi później, że w Londynie sporo było firm zorientowanych na tematy zdrowia kobiet. Jaki będzie trend w tym roku? Na podstawie polskich półfinałów – trudno stwierdzić. Na podium znalazły się trzy startupy o całkiem innym profilu działalności, z jednym tylko wspólnym elementem: wszystkie na zaawansowanym poziomie korzystają z nowoczesnych technologii.
Tak, jak laureatka drugiego miejsca – 1000 Realities. Firma, której dyrektorką operacyjną jest Justyna Janicka, oferuje oprogramowanie do korzystania z VR i AR w przemyśle i produkcji. Stworzyła m.in. program szkoleniowy dla pracowników magazynów, którzy, dzięki wirtualnej rzeczywistości, mogą zajrzeć do niedostępnych dla nich części pomieszczenia. Dzięki AR, można z kolei sprawdzić parametry urządzeń w zakładzie: wystarczy spojrzeć na nie prze specjalne gogle, a w polu widzenia wyświetlą nam się tabele z ich danymi: -Jesteśmy innowacyjni, bo oferujemy software, którego możesz używać na wielu rodzajach urządzeń. To od klienta zależy wybór np. gogli, więc również koszt całego rozwiązania i wygoda jego stosowania. – tłumaczyła mi Justyna.
Jeśli więc poszukiwać jakiegoś wspólnego mianownika między wyróżnionymi projektami, należy uznać, że jest to oferowanie na wolnym rynku usług, do niedawna pilnie strzeżonych przez korzystające z nich firmy. Tak, korporacje zaprzęgają własne działy IT czy pozyskują zewnętrznych partnerów do opracowywania rozwiązań z wykorzystaniem VR czy AR dla konkretnych potrzeb wynikających z ich działalności. Podobnie jest z tworzeniem baz danych obsługiwanych przez AI. Powstaje zatem jedno rozwiązanie dla jednego klienta. Tymczasem zarówno yosh.ai, jak i 1000 Realities, skupiają się na świadczeniu tego rodzaju nowoczesnych usług innym firmom. I trudno się dziwić: rynek już jest ogromny, a niemal z dnia na dzień przybywa firm (i całych branż), które chcą z takich rozwiązań korzystać, niekoniecznie na własną rękę, poniekąd wyważając otwarte drzwi.
Przy okazji muszą pojawić się pytania o bezpieczeństwo danych. To główne wyzwanie dla firmy NuDelta, laureatki trzeciego miejsca. Dzięki sztucznej inteligencji, stworzone w startupie Jagody Pieścickiej oprogramowanie sczytuje informacje z faktur i pozwala np. bez dodatkowego „wklepywania” danych wykonać przelew. Szczelność systemu, jak stwierdziła sama CEO, wynosi 97 proc. A jeśli moja firma miała pecha i znalazła się w tych 3 proc. narażonych na wyciek danych? NuDelta zapewnia, że ciągle pracuje nad stworzeniem jeszcze bardziej bezpiecznego rozwiązania. I tak cieszy się sporą rozpoznawalnością na rynku FinTech, bo oferuje firmom coś, czego poszukują: usprawnia pracę i obniża koszty.
Jagoda Pieścicka z NuDelta odpowiada na pytania jurorów
Projekty, które zdobyły trzy pierwsze miejsca, wpisują się w definicję „kobiecego” startupu, o której rozmawiałyśmy z organizatorkami konkursu, Karoliną Stelmach i Gosią Czwarno z Mindspace. Brzmi ona z grubsza tak: wiele kobiet zakłada firmy, bo chcą rozwiązać konkretny problem, który zaobserwowały we własnym lub czyimś życiu czy pracy. I rzeczywiście, yosh.ai, 1000 Realities i NuDelta dostarczają nowatorskich odpowiedzi na proste pytania. Jak ułatwić zabieganemu klientowi kupowanie ubrań? Jak zapewnić bezpieczeństwo w fabryce? Jak usprawnić przepływ dokumentów w firmie? Nie są to wielkie, romantyczne idee, ale nie oszukujmy się – to właśnie rozwiązań takich fundamentalnych problemów potrzebujemy w codziennym życiu i pracy (nad tym, jak wysłać Teslę na Marsa, możemy pomyśleć w weekend przy piwie). Dlatego w tym roku wybrane do pierwszej trójki przedsiębiorczynie bez namysłu odpowiadały na pytanie, jak na swoim biznesie zarabiają lub jeszcze planują zarobić; w poprzedniej edycji kilka półfinalistek usłyszało, że pomysł świetny, ale szansa, by go „sprzedać” – raczej niewielka.
Widać też odwrót od aplikacji mobilnych. W zeszłym roku tylko dwie z dziesięciu prezentowanych firm nie oferowały takiego rozwiązania. Tym razem proporcje były odwrotne 🙂 Nadal nie brakuje świetnych pomysłów z tego zakresu: oprócz wspomnianego OvuFriend, w półfinałach znalazło się też Runvido – apka, za pomocą której możemy nagrać krótki film, a jednym z jego kadrów może być zdjęcie „mające stać się odbiornikiem danych”, jak czytamy na stronie projektu. Jeśli następnie przyłożymy smartfon z uruchomioną aplikacją do wydrukowanego zdjęcia czy obrazu, film zostanie na nim odczytany. W efekcie możemy np. stworzyć „interaktywne” opakowanie produktu, które przekona klienta do kupna, czy dzieło sztuki, które samo opowie o sobie odbiorcy. Nie sposób nie dostrzec tu potencjału reklamowego i rozrywkowego, ale jednak nie jest to twórcze rozwiązanie zwykłego problemu, na co w tym roku, świadomie lub nie, postawiło jury.
Dało się też odczuć odwrót od tematyki prywatnej. Właściwie tylko yosh.ai i OvuFriend zajmują się sprawami osobistymi użytkowników, czyli ich zakupami i zdrowiem. Wiele startupów w półfinałach koncentrowało się na pracy. Obok usług NuDelta, „zarobionym” spodoba się także oferta MESHR (aplikacja do kojarzenia „w realu” znajomych z LinkedIn, którzy znajdują się niedaleko od siebie i mogą np. umówić się na służbowy lunch) i Skillhouse – platforma, która pozwala firmom zatrudniać studentów czy zleceniobiorców do krótkotrwałych projektów, stworzona m.in. z myślą o ciągle poszukujących nowych wyzwań pracownikach IT. Choć ze strony jury padła w jej kontekście uwaga: „Ale jeśli mam wartościowego pracownika, nie pozwolę mu odejść”, wiadomo, że w pewnych segmentach rynku wiązanie się etatem wychodzi z mody i pracuje się właśnie od jednego intratnego zlecenia do drugiego. Na ten pomysł wpadła wrocławianka Weronika Reszela, która sama jest niespokojnym duchem: jako jedyna startowała w Women Startup Competition już drugi raz, przy czym w zeszłym roku reprezentowała produkt o całkiem innym charakterze – parentingową aplikację mobilną GreatKiddo. Cóż, gdzie, jeśli nie w startupach, liczy się umiejętność wyczuwania trendów i gotowość do zmian?
Bez względu na to, kto znalazł się w pierwszej trójce, a kto odpadł, Women Startup Competition po raz kolejny był przede wszystkim doskonałym przeglądem tendencji na rynku. Pokazał też, że projekty tradycyjnie kojarzone z kobietami – zdrowotne, rodzicielskie, urodowe – to tylko jego niewielki wycinek. Polki coraz odważniej idą w stronę przemysłu, FinTechu, digital marketingu czy usług rekrutacyjnych. Czy po raz kolejny rzucą na kolana Londyn? Trzymam kciuki za Kasię i yosh.ai, ale – również na Girls Gone Tech – zamierzam śledzić losy wszystkich tegorocznych półfinalistek. To ich firmy już dziś pokazują, jak, mniej lub bardziej, będzie wyglądał – nie tylko kobiecy – biznes przyszłości.