Kobiety w tech – temat „dla wszystkich”?

Przygotowanie panelu o kobietach w branży technologicznej dla publiczności nietechnologicznej jest bardzo trudne. Paradoksalnie, łatwiej jest wtedy, gdy na widowni dominują ludzie z branży. Nie tylko dlatego, że nie trzeba im wyjaśniać, czym zajmuje się frontendowiec albo co to jest SCRUM. Wtedy po prostu mówi się do „przekonanych”, tzn. pokazuje się, jak fajnie jest być kobietą w świecie tech – innym kobietom i mężczyznom ze świata tech. A oni to już raczej wiedzą. I nawet miewają trochę dość historii z cyklu „Hej, dziewczyny też programują”, bo dla nich to jest oczywiste. Często dostaję wiadomości w stylu: „Nie róbmy wielkiego newsa z tego, że kobiety są w IT. TO JEST NORMALNE”. To prawda. Co nie zmienia faktu, że nadal są w tym świecie mniejszością i napotykają różnego rodzaju problemy. Czytaliście raport Fundacji Carrots? O różnych formach dyskryminacji mówi nawet 85 proc. badanych dziewczyn. Dlatego uważam, że kobiece historie w IT i w szerzej rozumianej branży tech nadal warto opowiadać, choć, idąc za radą czytelniczek i czytelników, staram się przy tym unikać sensacyjnego tonu. No, chyba że czyjaś historia naprawdę jest sensacyjna, i byłaby taka bez względu na płeć bohaterki/bohatera (jestem jednak dziennikarką i szukanie newsa mam we krwi).

Myślę, że jeśli ktokolwiek ma jakieś uprzedzenia czy wątpliwości, albo zwyczajnie nie wyobraża sobie kobiet w pewnych rolach, to właśnie osoby z zewnątrz. Dlatego zgodziłam się poprowadzić dyskusję w ramach wydarzenia „Kobiety wiedzą, co robią” organizowanego przez „Wysokie Obcasy” i trójmiejski oddział „Gazety Wyborczej”. Założenie było takie, żeby zaprosić trzy kobiety związane z technologiami, które reprezentowałyby różne ścieżki kariery. Stąd obecność Kingi Sieminiak, programistki, a z wykształcenia kulturoznawczyni. Jej historia pokazuje, że na karierę w IT nie trzeba „kierunkować się” od przedszkola. Zaprosiłam też Agatę Miklas, Scrum Masterkę i współautorkę vloga TechCzwartunio, która potrafi w prostych słowach opowiadać o skomplikowanych branżowych sprawach, a w IT reprezentuje jeden z mniej „oczywistych” dla laika zawodów. Trzecią panelistką była Joanna Fedorowicz, założycielka startupu Ovufriend.pl, która z kolei stworzyła biznes oparty na technologiach tak zaawansowanych, jak sztuczna inteligencja czy Machine Learning, nie będąc specjalistką w tych dziedzinach. Może więc opowiedzieć o tym, jak nauczyć się nowych rzeczy, dobrać właściwych współpracowników, i na co uważać, rozwijając własny produkt technologiczny, adresowany zresztą do kobiet – konkretnie, do tych, które mają problem z zajściem w ciążę (o Joannie i jej firmie pisaliśmy tu).

Domyślałam się, że – skoro informacja o evencie znalazła się choćby na stronie trójmiejskich Geek Girls Carrots na Fb – pojawi się trochę osób związanych z branżą tech. A reszta? Pewnie będą to po prostu czytelniczki i czytelnicy „Wyborczej”. Dlatego uznałam, że trzeba to zrobić w formie luźnej pogawędki z dziewczynami o ich życiu zawodowym, i unikać specjalistycznego języka, gdzie tylko się da (poza stereotypem, że tematy techniczne są „tylko dla mężczyzn”, jest jeszcze ten, że bez IQ180 nawet nie podchodź). Chciałam pokazać ludziom na widowni, że również oni mogliby się zajmować tym, co panelistki, gdyby ich to, rzecz jasna, interesowało. Dlatego w pierwszej części każda z uczestniczek miała opowiedzieć krótko o swojej pracy, a później skupiłyśmy się na tym, że w branży technologicznej trzeba się cały czas uczyć nowych rzeczy. Bo tego też wiele osób nie rozumie: jak to, dziewczyna po zarządzaniu staje na czele startupu technologicznego? Bez wiedzy, zaplecza, ludzi? Rozmowa z Joanną o początkach Ovufriend.pl miała pokazać dokładnie ten moment życia, gdy stwierdzamy, że chcemy pójść w zupełnie nieoczywistym dla siebie do tej pory kierunku, i zastanawiamy się, od czego zacząć.

Rozmawiałyśmy też o relacjach z ludźmi; to znowu w ramach „rozbrajania” stereotypu introwertycznego programisty-mruka w swetrze, bo np. Kinga jest frontend deweloperką, ale musi negocjować z klientami. Ceni sobie zresztą te rozmowy, bo, jak mówi, dużo się dzięki nim uczy, poza tym przyznaje wprost, że jest z natury gadułą i osiem godzin sam na sam z komputerem to nie do końca jej bajka.

Najbardziej „międzyludzką” działką w IT zajmuje się oczywiście Agata. Nie ukrywam, że części poświęconej pracy Scrum Masterki bałam się najbardziej. Bo trudno jest wyjaśnić komuś, kto nigdy w tym systemie nie pracował, dlaczego on działa w jednych projektach, a w innych nie, i dlaczego, skoro nie jest uniwersalny, lubi się go akurat w IT, no i na czym polegają role w Scrumie (jeśli mam być szczera, kiedy pierwszy raz sama czytałam o Scrumie, robił na mnie wrażenie jakiegoś srogiego New Age). Skupiłyśmy się więc na tym, żeby pokazać znaczenie kontaktu z ludźmi przy rozwiązywaniu problemów. Agata sama twierdzi, że Scrum Master powinien starać się dogadać z każdym, ale nie może uciekać przed szczerością. Jeśli to czyjeś nastawienie jest problemem, trzeba mu powiedzieć: „Dlaczego się tak do mnie zwracasz? To dla mnie krzywdzące. Przecież ja próbuję pomóc”. Cholernie to trudne, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że często w pracy to wcale nie szczerość i asertywność są najbardziej cenionymi cechami. Nie mogę się pochwalić, że zawsze analizuję swoje zachowanie wobec współpracowników, i że nigdy nie zdarzyło mi się zrobić czegoś, co wydawało mi się dziwne czy zbędne, żeby tylko mieć święty spokój. Bo w końcu „to tylko praca”. Myślę, że rolą Scruma jest oduczyć ludzi takiego podejścia. Czy to się podoba ludziom, którzy w Scrumie nie pracują?  Tego nie wiem (wiem za to, że nawet nie wszyscy pracujący w Scrumie są nim zachwyceni). Jednak rozmowa z Agatą mogła im pokazać, że w pracy z wykorzystaniem technologii czynnik ludzki jest nie tylko obecny, ale też ważny, żeby nie powiedzieć: kluczowy. Dlatego w najgorętszej obecnie branży jest miejsce dla humanistów, co też nie musiało być oczywiste dla wszystkich na widowni.

Od lewej: Joanna Fedorowicz, ja, Kinga Sieminiak, Agata Miklas

Oczywiście, musiały pojawić się tematy związane z dominacją mężczyzn w branży. Tak się składa, że moje rozmówczynie prawie nie miały przykrych doświadczeń z tym związanych, dlatego temat dyskryminacji pojawił się  tylko w kontekście aktywności społecznościowej Agaty i Kingi. Mowa o TechTalk, w ramach którego dziewczyny z TechCzwartunio rozmawiają z kobietami w IT, i o programie mentorskim DareIT, który działa w firmie Kingi. I jedno, i drugie ma na celu przyciągnąć dziewczyny do zawodów związanych z technologiami, bo jest ich w tych zawodach mało. A to, jak tłumaczyła Kinga, nawet nie dlatego, że ktoś kobietom w branży dokucza czy rzuca im kłody pod nogi. Po prostu, jeśli non stop słyszymy, że się do czegoś nie nadajemy, zaczynamy w to wierzyć! Inne kobiety, które już się z tym problemem uporały, mogą pokazać nam, że to tylko stereotyp, a wybór drogi życiowej powinien zależeć wyłącznie od nas.

Obawiałam się też ostatniej części, poświęconej godzeniu życia rodzinnego z zawodowym. Tak, wiem, mężczyznom się takich pytań nie zadaje, więc powinno się je również przestać zadawać kobietom. Szczerze mówiąc, ja poszłabym w odwrotnym kierunku: zadawałabym je i jednym, i drugim. Bo to właśnie obawy, że praca inna, niż ta, do której już przywykliśmy i w której jesteśmy cenieni, najlepiej na etacie, zabierze nam cenny czas dla rodziny, powstrzymują część  z nas przed wejściem do świata nowych technologii. Joanna nie ukrywa, że w początkach działalności Ovufirend.pl zdarzało jej się pracować po nocach. Dziś dzieli swój czas między firmę i sprawy prywatne tak, żeby jej bliscy na tym nie tracili, co czasami oznacza konieczność zabrania komputera do domu czy wręcz na urlop. Jednak jej bliscy to rozumieją, a nawet jej w tym towarzyszą (do Gdańska Joanna przyjechała z córką). Podobnie jak dziesięcioletni syn Agaty, bardzo dumny z mamy, która „programuje” i „robi gry”. Z opowieści moich rozmówczyń (i tych z Gdańska, i tych na blogu) płynie wniosek, że można podążać za marzeniami, kiedy jest się w bliskim kontakcie z dziećmi i tłumaczy im, dlaczego się pewne rzeczy robi, i kiedy ma się wspierającego partnera. Oczywiste? Niby tak, a jednak wiele kobiet żyje w związkach, które podcinają im skrzydła, i ma wyrzuty sumienia, że pracują, zamiast spędzać czas z dziećmi. Dlatego uważam, że o życie prywatne można i należy pytać! Może ktoś, kto takiej rozmowy wysłucha albo ją przeczyta, przyjrzy się własnemu związkowi czy relacjom z dziećmi i stwierdzi, że tworzenie własnego startupu czy naukę programowania powinien jednak zacząć od zmian na tym odcinku?

Podsumowując, jestem za tym, żeby laikom pokazywać historie kobiet w IT po prostu jako opowieści o ciekawym życiu. O tym, że ktoś odnalazł swoją drogę, choć może kiedyś miał na siebie inny pomysł (Joanna kończyła studia z zarządzania, Kinga – kulturoznawstwo, Agata jest architektką krajobrazu). O tym, że kogoś nurtował jakiś problem, i wymyślił sposób, jak go rozwiązać (OvuFriend). O tym, że ktoś miał odwagę coś zmienić w sobie albo na świecie (wszystkie moje panelistki), wbrew opiniom innych, a czasem wbrew opiniom wszystkich. Z tej perspektywy, to po prostu historie, które mogą zainspirować każdego. A czy nie temu służy wydarzenie pod hasłem „Kobiety wiedzą, co robią”?

Karolina Wasielewska

Pracuję w radiu i od czasu do czasu w prasie. Lubię: jesień, książki Lema, sporty przeróżne, koty, niespieszne pichcenie w wolne dni, czerwone wino, wesołe miasteczka, historie o superbohaterach, czasami Beastie Boys, a czasami Dianę Krall. Nie lubię: upałów, agresji, gotowania w pośpiechu i wielu innych rzeczy, których nie lubię, więc nie chcę nawet o nich pisać.