Zuzanna Kot z prototypem buta sportowego. W tle Maciej Naskręt i Piotr Pobłocki ze stowarzyszenia Robisz.to, które prowadzi FabLab powered by Orange w Warszawie
Miniatura sceny teatralnej wygląda, jakby za chwilę miał się na niej odbyć prawdziwy spektakl. Ma profesjonalne oświetlenie, ruchome ściany i elementy scenografii. Jest wielkości małego telewizora, a wszystko, co się na niej dzieje, można kontrolować za pomocą aplikacji mobilnej. Karolina Guzek, którą spotykam w FabLabie na Twardej w Warszawie, stworzyła ją w ramach drugiej edycji programu Maker Woman. Rozmawiamy na chwilę przed zakończeniem rekrutacji do kolejnej: – Zgłosiłam się do programu świeżo po studiach i nie do końca wiedziałam, co chcę stworzyć. Nie miałam konkretnego projektu, ale od zawsze interesowałam się teatrem, właśnie od strony technicznej. I chciałam w tym kierunku pójść. – tłumaczy Karolina. Dziś pracuje w FabLabie, choć ma dyplom magistra prawa. – Była szalenie zmotywowana. – tłumaczy Kasia Dycha, koordynatorka Maker Woman, która sama brała udział w drugiej edycji programu. – W jej zgłoszeniu nie było rzeczywiście opisu konkretnego projektu, ale właśnie jej motywacja przekonała komisję rekrutacyjną.
Karolina przyznaje, że pomysł na stworzenie sceny, która mogłaby służyć np. kółkom teatralnym do ćwiczeń, narodził się już w trakcie programu. Bo na pierwszym etapie składa się on z serii warsztatów w poszczególnych pracowniach FabLabu. Dwanaście uczestniczek zdobywa umiejętności potrzebne do realizacji projektów, które same wymyśliły. W przypadku Karoliny była to m.in. obsługa frezarki CNC czy plotera laserowego (przy wycinaniu części) mikrokontrolera Arduino (do sterowania światłem i ruchomymi elementami sceny). – Wiedziałam, co mi się podoba, ale nie miałam pomysłu, co zrobić. Po wielu rozmowach z mentorami w końcu zdecydowałam, co to może być i jak to zrealizować. – wyjaśnia makerka. Dziś sama koordynuje pracę nad projektami innych, skoro zna już maszyny i narzędzia oraz system pracy FabLabu. Prawniczką przynajmniej na razie nie będzie, ale studia, jak podkreśla, przydają jej się w obecnej pracy: – I tu, i tu, ważna jest umiejętność analitycznego myślenia.
Jak wiele innych prototypów, które powstały w ramach Maker Woman, pomysł Karoliny się zmieniał. Zaczęło się od koncepcji lampy, która miała, jak reflektor w teatrze, rzucać na sufit lub ścianę np. motyw fal. – Ostatecznie, kiedy zaczęłam zdobywać kolejne umiejętności na warsztatach, mniej więcej w połowie programu, wpadłam na pomysł tej sceny. Na pewno pomogło to, że na studiach byłam też animatorką zajęć dla dzieci, i pomyślałam, że z mojego projektu mogliby korzystać inni na takich zajęciach. To było na etapie zapoznawania się z elektroniką i drukiem 3D, kiedy już opanowałam obsługę części maszyn. Bo na samym początku, kiedy tu przychodzisz i nie umiesz jeszcze nic, możesz mieć w głowie pomysły na wielkie rzeczy, ale trochę cię to wszystko przytłacza i nie wiesz, co i jak dasz radę zrealizować. – mówi Karolina.
O jej determinacji świadczy fakt, że specjalnie na program Maker Woman przyjechała do Warszawy. A że zajęcia są trzy razy w tygodniu, musiała się tu przeprowadzić. – Jestem przyzwyczajona do różnych rewolucji w życiu. A tu mogę łączyć różne swoje zainteresowania i mam kontakt z ludźmi, którzy zawsze widzą rozwiązanie problemu. Całe studia brakowało mi tego, żeby doprowadzić jakieś zadanie do końca i widzieć namacalny efekt swojej pracy. – podsumowuje.
FabLab kieruje program do osób wchodzących na rynek pracy albo szukających nowego zajęcia, również do studentek powyżej II roku. – Kandydatki mogą pracować, ale zgłoszenia tych ze stałym zatrudnieniem są odrzucane. – tłumaczy Kasia Dycha: – Chcemy aktywować kobiety “w martwym punkcie”, takie, które np. chcą się przebranżowić albo już umieją posługiwać się jakimiś urządzeniami, z których my tutaj korzystamy, i chcą się w tym doskonalić, realizując swój prototyp.
Rzecz jasna, prototyp to jeszcze nie startup. FabLab nie pomaga we wprowadzeniu projektu na rynek. Chodzi raczej o pokazanie uczestniczkom, że mogą zrobić coś własnymi rękami i nauczyć się rzeczy, o których do tej pory nie miały pojęcia. – Dlatego w pierwszym etapie oceniamy projekty, opisane przez uczestniczki w formularzu, który można wypełnić na naszej stronie internetowej. W drugim etapie rozmawiamy z kobietami i oceniamy ich motywację, pytamy o znajomość urządzeń, bierzemy też pod uwagę to, czy ich projekt w ogóle da się zrealizować w FabLabie. Potem jest już kwalifikacja na warsztaty i realizacja pomysłu, który, podobnie, jak to było ze sceną teatralną Karoliny, prawie zawsze trochę ewoluuje: – Kiedy ja przyszłam na zajęcia, chciałam stworzyć inteligentną deskę do prasowania, z czujnikiem temperatury. Specjalna apka w telefonie miała nawet sprawdzać, czy żelazko, które zostawiliśmy, jest wyłączone. – opowiada Kasia. Stwierdziła jednak, że deska powinna dać się “schować” w małej przestrzeni. Dlatego jej pierwszy prototyp był połączeniem deski z krzesłem. I wtedy… odeszła od pomysłu deski. – Sam mebel był tak atrakcyjny, że chciałam pobawić się jego formą. Może kiedyś tę deskę zaprojektuję, na razie – stworzyłam prototyp wielofunkcyjnego mebla do małych mieszkań. Można z tych samych modułów złożyć, w zależności od potrzeb, krzesło, szezlong, półkę. Usiąść, wyciągnąć blat, jeśli potrzebujesz popracować na laptopie, albo dodatkowy stolik, kiedy chcesz postawić kubek.
Oczywiście, efekt psychologiczny też jest ważny. Między uczestniczkami programu zawiązują się przyjaźnie, choćby dlatego, że na warsztatach uczą się razem. Jeśli któraś nie umie posługiwać się określonym urządzeniem, pomoże jej inna, która już to opanowała. Kasia do tej pory przyjaźni się z poznaną na warsztatach Anią – autorką medycznego prototypu “oddychacza”. Projekty uczestniczki realizują jednak indywidualnie, co też ma znaczenie dla ich myślenia o sobie i swoich projektach: – To jest taka maszyna, która się sama napędza. Kolejne małe kroczki dają ci motywacyjnego kopa! Najpierw męczyłam się z modelowaniem krzesła, a jak już je wymodelowałam, i puściłam miniaturę do druku, okazało się, że była dobrze zwymiarowana, a to też początkowo sprawiało mi trudności. Po całym programie pomyślałam, że to niesamowite, ile nowych umiejętności mi to dało. Nauczyłam się obsługi lasera, plotera, drukarki 3D, a na koniec nawet uszyłam materac do tego mojego krzesła. Mentorzy pomagają obsłużyć maszyny i starają się pokierować dziewczynami, kiedy pojawia się jakiś problem. W czasie spotkań z nimi jest burza mózgów, ale ostateczna decyzja, w którą stronę pójść – należy zawsze do autorki projektu.
Skąd wziąć pomysł? Najczęściej uczestniczki czerpią z życia. Jedna z nich stworzyła prototyp ortezy, która ma być bardziej przyjazna dla użytkownika. Sama leczy się ze skoliozy i spędziła 10 lat w gorsecie, więc ma świadomość, jak ważna w takiej sytuacji jest wygoda i swoboda ruchów. – Ja np. potrzebowałam stworzyć coś dużego. Żeby sprawdzić, na co mnie stać, musiałam widzieć efekt swojej pracy i on musiał być spektakularny. – śmieje się Kasia.
Zawodowo nie poszła ani w stronę etnologii, bo taki kierunek skończyła na Uniwersytecie Łódzkim, ani zarządzania służbą zdrowia, czym zajmowała się chwilę później. Za to rzeczywiście udało jej się przekwalifikować dzięki Maker Woman: dziś tworzy kostiumy do reklam. Z Anią pracuje dalej nad “oddychaczem”: – Budowanie tej społeczności, tych przyjaźni, nie jest celem tego programu, ale jest jego ogromną wartością.
Zgłoszenie do tegorocznej, czwartej edycji Maker Woman można wysłać do 31. października. Historie wszystkich uczestniczek programu poznacie tu. A my pisaliśmy już wcześniej o samym FabLabie i pierwszej Maker Women wyróżnionej nagrodą Amazing Woman – Magdzie Zaraś.